Powered By Blogger

Ula i Marek

Ula i Marek

piątek, 22 października 2010

Dalsze losy Uli 17

- Ulu, Marku w imieniu naszego szpitala chcielibyśmy was przeprosic.
- Ale za co? - odparła zdziwiona Ula
- Za naszą nieuwagę.
- Jak to?
- Jedna z naszych pielęgniarek pomyliła wyniki badań, przekazała nam wynik innego dziecka jako wynik waszej córki
- ???
- Wasza córka jest lekko przeziębiona, ale nic jej nie jest. Przed operacją wykonaliśmy jeszcze kilka badań i wszystkie wyszły pozytywnie.Ku naszemu zdziwieniu, myśleliśmy, że choroba sama się cofnęła, ale pogrzebaliśmy w papierach i prawda wyszła na jaw. Jedna z naszych pielęgniarek się pomyliła i do tego nie przyznała. Oczywiście ma się rozumiec, że w trybie natychmiastowym ją zwolnimy.
- Nie, proszę tego nie robic - przerwała mu Ula - Każdemu człowiekowi zdarza się pomyłka.
- Urszulo, ja to rozumiem. Ale dlaczego się do tego nie przyznała
- Po prostu bała się że straci pracę - bronił Marek - Wiesz, jak dzisiaj trudno znaleźc pracę pielęgniarki.
- No dobrze, ale powiem jej, że to tylko dzięki wam zawdzięcza to że jeszcze tu pracuje.
- Ok.

Lekarz jak powiedział, tak zrobił.

Po 30 minutach przymilna pielęgniarka zjawiła sę w jego gabinecie i obficie dziękowała Dobrzańskim.
- Dziękuję Państwu. Tylko dzięki wam tu jeszcze pracuję.
- Ależ nie ma za co.


Rodzina zadowolona z takiego obrotu wydarzeń udała się do domu gdzie czekali Viola i Seba. Zdziwili sie bardzo, gdy zobaczyli Ulę i Marka tak uśmiechniętych, a jeszcze bardziej zdziwiła ich obecnośc pewnej małej osóbki.
- O jeżuniu maleńki, czy wyście zwariowali? Przecież nie możecie jej zabra ze szpitala - komentowała nieświadoma Viola.
- Violka, spokojnie. Zaszła mała pomyłka. Nasza córka jest zupełnie zdrowa.
- A ja tam od zawsze wiedziałam że wasza córka jest zdrowa jak koza a nawet od niej zdrowsza.
Wszyscy wybuchli śmiechem.


Cała rodzina Dobrzańskich i Cieplaków niepokoiła się stanem zdrowia Oliwi, dlatego gdy tylko dowiedzieli się o zaistniałym incydencie, postanowili uczcic to uroczystą kolacją.

Goście nie rozmawiali o niczym innym jak o gwieździe wieczoru, Oliwi Dobrzańskiej.
- Uleńko, tak się ciesze że moja wnuczka jest zdrowa. - krzysztof
-Tato, ja też. Ja też.

Przy kolacji Marek wzniósł toast:
- Za zdrowie mojej córki i za moją przyszłą żonę.
- Przyszłą żonę? - zapytali chórem goście.
- Marek, zapomnieliśmy -
- O czym zapomnieliście? - dopytywał się Krzysztof.
- Zapomnieliśmy zaprosi was na nasz ślub który odbędzie się 15 sierpnia w kościele w Rysiowie. Alu, Jaśku i Kingo, mamy do was prośbę, żebyście zostali naszymi świadkami. Ślub będzie duży, więc świadkami zostaną: w pierwszej parze:
Jasiek i Kinga,
kolejno:
Maciek i Ania,
Viola i Seba,
Ala i Wojtek,
Iza i Pshemko
oraz
Ela i Władek.
- UUUU, siostra szalejesz - powiedział Jesiek.
- To nie był mój pomysł tylko Marka.
- No to UUUU, szwagier szalejesz.
- hahahaha

- Widzisz Krzysiu do czego  to doszło, nasze własne rodzone dzieci zapomniały zaprosi nas na swój ślub - Zaśmiewał śię Józef.

- Beatko do Ciebie również prośba specjalna- oznajmił Marek
- Do mnie? - dziewczynka podskoczyła z radości.
- Z Julkiem, synem naszej koleżanki Eli, Kojarzysz go chyba, będziesz podawa obrączki
- Hurra, zawsze chciałamodegra ważną rolę w czyimś ślubie- zapiszczała Beatka.
- Jak widzisz marzenia się spełniają!
- I ona w to wierzy - wymamrotał Jasiek na co wszyscy wybuchli śmiechem.
- Masz szczęście że Beti tego nie słyszała - ostrzegł go Marek.

Reszta wieczoru minęła w bardzo wesołym nastroju. O Oliwkę nie musieli się bac, gdyż miała doskonałą niańkę w postaci Beatki. Widac było, że dziewczynki pokochały się jak siostry, bo co chwilę się tuliły. Mała Oliwka nie pozwalała nawet Beti odejśc na krok, dlatego dziesięciolatka nocowała dzisiaj u Uli i Marka, a więcej powiedziawszy nie maiła wyboru i musiała spa z Panną Dobrzańską, gdyż wymuszała na rodzicach wszystko  płaczem. Beti zawsze marzyła o takiej siostrzenicy i spędzanie z nią czasu to było ulubione zajęcie dziewczynki.

Czas leciał szybko.Beatka prawie całe wakacje mieszkała z Ulą i Markiem. Rano zawozili dziewczynki do dziadka Cieplaka albo Dobrzańskich, a po południu mieli wolne, gdyż Beti nieźle sprawdzała się jako niania. Przy niej Oliwia ani razu nie zapłakała.

- Wiesz Ulcia, w przyszłości chciałabym mie taką córkę i takiego męża jak ty.
- Beti, wszystko może się jeszcze zdarzyc.- wtrącił Marek
- Tak, wiem-
- A teraz idź już spac - powiedziała Ula.
Dziewczynka ucałowała oboje w policzek, po czym udała się do pokoju swojej siostrzeniczki.

Przepraszam za błędy.
Jak się podoba ? Czekam na odpowiedzi w postaci komentarzy i opini.

czwartek, 21 października 2010

Dalsze losy Uli 16

- Państwo Dobrzańscy? - zapytał lekarz z miną która nie ukazywała żadnych uczuc.
- Tak, to my. - odparli jednoczaśnie.
- Zapraszam do gabinetu, musimy poważnie porozmawiac.

W gabinecie :
- Pierwsze podstawowe pytanie: Kiedy państwo zauważyliście niepokojące objawy?
- Dziś rano.
- A wcześniej w szpitalu lekarze nic nie zauważyli?
- Nie.
- Z naszych badań wynika że dziewczynka jest chora na nie uleczalną chorobę płuc, ale wynika również to że urodziła się z tą wadą. Jeżeli Państwo się zgadzacie możemy już jutro wykonac operację.
- Oczywiście, że tak
- To prosze tu podpisac- lekarz wskazał na karcie miejsce na podpisy.
- Prosze się nie martwic, wszystko na pewno się uda.
- A jakie są szanse, że coś pójdzie nie tak?
- Zerowe. W naszym szpitalu wszystkie takie operacje które przeprowadziliśmy do tej pory się udały, więc nie nastawiajcie się na to państwo pesymistycznie, potraktujcie to jak zwykłą kontrolę lekarską i zalecałbym po operacji dłuższy wyjazd nad morze, niekoniecznie Polskie.
- Doktorze, to nawet dobrze się składa dłuższy urlop na Karaibach.
- No widzą Państwo, jedno z drugim się wiąże.
- Jacy tam Państwo, poprostu Ula i Marek.-
- No to w takim razie po prostu Jarek. - podali sobie ręce.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy aby wasza córka odzyskała zdrowie.
- Jarku dziękujemy.
- Nie dziękujcie, w końcu robię to co kocham.
- A my właśnie za to dziękujemy. Dowidzenia.
- Do zobaczenia jutro. Jedźcie do domu, odpocznijcie.Siedząc tutaj i się męcząc na pewno nie pomożecie, a tylko zaszkodzicie swojemu zdrowiu. Pewnie myślicie : ŁATWO MU TAK MÓWIC, ale mówię wam prawdę. Oliwia jest w dobrych rękach i nie macie się o co martwic bo na 100% będzie zdrowa.
- Dobrze. Dowidzenia.
Marek i Ula pomimo tego, że woleli zostac z córką, zastosowali sie do poleceń Jarka. Udali sie do domu, oświeżyli a przede wszystkim wyspali.

Rano pomimo wielkiego zmęczenia wstali o 6.00. Ich sen trwał 3 godziny, gdyż nie mogli zasnąc. Można nawet powiedziec, że tu Ula złamała polecenie lekarskie, ponieważ całą noc, wtulona w Marka, płakała ze stresu. Jemu tez nie było wcale łatwo i miał także chęc sam się rozpłakac, ale chciał byc podporą dla żony. Dla niej z trudem się od tego powstrzymywał.
Wzięli kąpiel i udali się na ponowny " Dyżur" do szpitala.
Ula wychodząc z domu znów się rozpłakała.
- Kochanie nie płacz ! - uspakajał ją Marek.
- Jak ty wogóle możesz tak mówic ! - krzyczała Ula. - Nasza córka cierpi, a ty taki spokojny jesteś? Amóże ty nas wogóle nie kochasz?
- Uwierz, mi też jest trudno, ale staram się tego nie okazywac, staram się byc dla ciebie podporą, i jedyne czego bym nie chciał, to żebyśmy się teraz, w takim momencie, kłócili.
- Masz rację, przepraszam. Kłócąc się na pewno nikomu nie pomożemy.
- Ja też cię przepraszam.

Udali się do szpitala.
- Ulu, Marku - usłyszeli głos Jarka - Jesteście w porę, za godzinę wasza córka będzie miała operację. Jeśli chcecie to możecie ją odwiedzic.
- Jasne że chcemy.

Ula podeszła, pocałowała córkę w czoło. Marek wykonał ten sam gest i tym razem jednak się rozpłakał.
- Oliwio, Tatuś z Mamusią bardzo cię kochają. Teraz pójdziesz z wujkiem Jarkiem. Nie bój się on cię tylko zbada - mówił Marek do córki, która wyczuwając powagę całej sytuacji chciała rodziców pocieszyc i posłała im swój najsłodszy uśmiech.
- Ona chyba wyczuwa co się będzie działo i nie boi się niczego.

Wchodzi lekarz

- Jesteście gotowi? Musimy już zabrac Oliwię.- powiedział nie dając im czasu na odpowiedź.

 Zabrał dziecko.

Ula mimowolnie wtuliła się w Marka i zaczęła głośno szlochac.
- Ciii, spokojnie - mówił - wszystko będzie dobrze.

" CZY OBY NA PEWNO?" - pytał się w myślac.

Operacja trwałą już bardzo długo. Gdy tylko Seba dowiedział się o chorobie dziewczynki, od razu z Viola przybył do szpitala.
Ula wypłakiwała się w ramiona Violi. A Marek żalił się Sebastianowi.
- Wszystko się uda - pocieszył go przyjaciel
- Stary, sam chciałbym w to wierzyc
- To zdanie powinno Brzmiec STARY SAM W TO WIERZE.
- No dobra, stary sam w to wierzę
- Teraz zdecydowanie lepiej.

Ulka i Violka :
- Ulka, kochana nie płacz-
- Postaram się
- Wiem, że ta sytuacja jest dla Ciebie trudna, ale bądź silna dla waszego dziecka, a już nie mówiąc o Marku
- Postaram się
- Starac to ty się możesz, lecz lepiej by było byc.
- Będę. - uśmiechnęła się lekko Ula
- i tak nastawiona mi się podobasz - skwitowałą Viola.

Z sali wyszedł lekarz:
- Doktorze co z nią?
- Będzie zdrowa? - posypały się pytania.
- Zapraszam do mojego gabinetu....



CO CHCE PRZEKAZAC IM LEKARZ? CZY ICH CÓRKA BĘDZIE ZDROWA? .... CIĄG DALSZY WKRÓTCE NASTĄPI....

Przepraszam, że tak długo nie dawałam oznak życia. Postaram się pisac częściej . Chociaż sama nie wierzę czasami w swoje obietnice, bo jak wiecie szkoła to częśc życia każdego z nas, a lekcje to jego druga połowa ;]. Ale mam nadzieję, że wy we mnie wierzycie i daci opinie i komentarze. Jak to mówią wiara czyni cuda. ;]


                                                                                                                                       Pozdrawiam.

piątek, 30 lipca 2010

Dalsze losy Uli 15

 Dziś nastał dzień, w którym Dobrzańscy całą rodziną , mieli spędzić w swoim domu czas tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie, we troje. Byli już zmęczeni ciągłymi wizytami gości, bo a to wpadali rodzice, albo ktoś z firmy. Jednym słowem nie było dnia, ani godziny, w której w sali szpitalnej przebywały by mniej niż cztery osoby.
- Kochanie? Masz wszystkie swoje rzeczy?
- Tak.
- To mogę je już wynosić do samochodu?
- Oczywiście, ja w tym czasie ubiorę Oliw.
- Aaa, mam cię, powiedziałaś Oliw, a tak się zarzekałaś, że nie będziesz tak nazywała naszej córki.
- Ojej, wygrałeś niech ci będzie.
- Buziaka poprosze,
Ula podeszła i pocałowała go w policzek
- Liczyłem na coś więcej - odparł Marek
- No dobrze, nich ci będzie-
Pocałowała go w usta.
- Ale teraz już idź zanieść rzeczy
- Ok, ok idę.
Po piętnastu minutach Marek wrócił. Odmeldowali się u lekarzy i ruszyli w droge powrotną do domu.
Na miejscu:
Marek wyjął Oliwke z jej małego fotelika
- Popatrz Oliwko, tu będziesz mieszkać - zagadnął Marek
- Gaga- zaśmiało się dziecko
- Podoba ci się tu? - zapytała promienna Ula,
- Ga -
- o chyba miało znaczyć tak.
- Tez tak myślę.
Marek rozpakował walizki, a Ula oprowadzała dziewczyne po domu, opowiadając przy tym różne historie związane z danym pomieszczeniem.
- Kochanie, skończyłem - odezwał się zziajany Marek
- No, ja też skończyłam oprowadzać Oliwkę po domu.
- To co teraz? Może mały obiadek
- Dobrze pójde ja nakarmię.
- Myślałem o obiadku dla nas, ale idź nakarm aniołka.
- Jak jesteś głodny to zrób sobie oś sam!
Markowe usta wykrzywiły się w podkuwke
- Aaa, rozumiem, liczyłeś na moje pierogi!
- To dobrze rozumiesz
- Ok. poczekaj jak wrócę to ci je zrobię.
- Już nie moge się doczekać.
Nie minęło 10 Ula wróciła.Usmażyła Markowi pierogi które zjadł z ogromnym apetytem.

Wieczór:
Ula i Marek leżą w łóżku. Słychać płacz dziecka.
- To ja do niej pójde - powiedzał Marek
W sypialni słychać jk w drodze potyka sie o krzesła a później Ała, ale nie poddał się dotarł do pokoju córki.
- Ula! Gdzie jest jej smoczek?
- W kuchni.
- Ula ! Już patrzyłem tu go nie ma.
- To zobacz w salonie.
- Ula ! Tam tez go nie ma.
- Nie no! Jak każdy facet! Nic nie potrafisz znaleźć!- wkurzyła się Ula.
Poszłą do kuchni i co się okazało? że, oczywiście smoczek leżał na parapecie.
- Ula! W kuchni go nie ma! -
przedrzeźniała go i machała mu smoczkiem przed nosem.
- Ale...? Jak...?-
- Normalnie. Po prostu am lezał.
- Ty to jesteś jakimś czarodziejem.
- No dobrze chodźmy już spać bo zmeczona jestem.
- Miejmy nadzieje, że mała też jest zmęczona.
Ku ich radości Markowe podejrzenia się sprawdziły. Dziewczynka całą noc spała jak aniołek.
Rano :
- Pierwsza noc w domu a Oliwka ani razu nie zapłakała.
- Pójdę zobaczyć co z nią.
Po pieciu minutach:
- Kochanie, ona jest strasznie balda i tak dziwnie oddycha.
- Natychmiast jedziemy do szpitala.
Rodzina przeżywała najgorsze i najtrudniejsze chwile w swoim życiu. Ula i Marek jak zawsze mieli 100% wsparcia w postaci rodziny i przyjaciół więc teraz nie mogli się załamać chociaż było im bardzo ciężko; bali się, że stracą swoje szczęście i najdłużej wyczekiwaną istotę.
Po długich godzinach badań Oliwi, na których obecni byli tylko lekarze, z gabinetu wyszedł młody człowiek z dość posepną miną... cd nastąpi wkrótce
Przepraszam za błędy, których znajdzie się na pewno wiele :-]

poniedziałek, 17 maja 2010

WSPOMÓŻCIE!!!

Prosimy o poparcie w imieniu wszystkich Brzydulomaniaków .
Chcemy „ruszyć bryłę z posad świata” – no a przynajmniej spróbować to zrobić  wink


Teraz szybko :

O co chodzi?

1.    Chcemy wiedzieć, czy możemy mieć jeszcze nadzieję na kontynuację BrzydUli (wiadomo że wystąpiono o licencję, ale brak jest kompletnie dalszych informacji)
2.    Chcemy pokazać „decydentom”, że nadal zależy nam na „dokrętce” – na dokrętce z udziałem tej samej obsady aktorskiej jak i realizacyjnej. Na dokrętce, którą nam - widzom obiecano, w przypadku wygrania przez serial choć jednej Telekamery.
Myślimy, że uczucie rozczarowania zaistniałą ciszą, jest nie tylko naszym i waszym udziałem, że jest nieobce również twórcom naszego serialu.

W czym możecie nam pomóc:

W ukazaniu naszej liczby i naszej determinacji.  Jak?

I. Od 15-go do 20-go maja wysyłajmy
maile
listy
faxy

Dokąd?


Adresy mailowe:
1)    Kontakt@iti.pl, 
2)    widzowie@tvn.pl,
3)    ddtvn@tvn.pl,
4)    sk@tvn24.pl,
5)    szymon@tvn.pl ,
6)    windab2@gmail.com

PISZEMY na KAŻDY adres!

Adresy pocztowe:
TVN S.A.
Ul. Wiertnicza 166
02-952 Warszawa,
Polska
1)FREMANTLE Polska Sp. z o.o.
ul. Wołodyjowskiego 63
WARSZAWA
02-724
Polska

Fax- Dział Współpracy z Widzami  TVN-u
nr faxu +48 22 453 3478


II.Zasypujmy SMS-ami Szkło Kontaktowe

Kiedy?


Wysyłamy w dniu 20 maj około godz. 21.50-22.40 –synchronizujmy zegarki.

numer: 7124
treść: SK.Chcemy Brzyduli. Co z dokrętką? (treść może być inna –musi być poprzedzona literami SK.)
Koszt sms-a : 1,22 zł ( z Vatem)
Liczymy na Was i Waszych znajomych.
Za pomoc z góry dziękujemy.
Może się uda pojechać Windą do BrzydUlonieba wink


Co znaczy „MY”:


Poparcie dla akcji i udział w niej potwierdzają członkowie dwóch największych portali BrzydUlowych : ********.pl oraz brzydula.spacja.pl.
Ponadto występujemy o poparcie i umieszczenie informacji o planowanej akcji (wraz z apelem o przyłączenie się do niej) do około 30-tu blogów o tematyce BrzydUlowej. Działamy także poprzez facebook, naszą-klasę, grono, youtube, a także inne blogi, stronki i  znajomych.
Wychodzi na to, że przyłączając się do akcji WY zmieniacie się w MY.
Zapewniamy że fajnie jest być MY wink

Nie jesteśmy wariatami. Jeszcze nie.
Chcemy by nas, widzów nie traktowano marginalnie, nie informując nas o zapadających decyzjach i traktując jak dzieci, przy których nie mówi się o interesach. Chcemy zyskać wewnętrzny spokój, by sobie potem nie wyrzucać że nie spróbowaliśmy wszystkiego.
Lubimy czuć wiatr we włosach w czasie pędu do wspólnych celów.

Za pomoc będziemy wdzięczni

POMÓŻCIE rozpowszechnić tę akcję –dołączcie –blogami, portalami, i indywidualnie - liczymy na WSZYSTKICH!

Treść instrukcji możpiowna koać, przesyłać, wklejać smile


Informacje drobnym drukiem – znaczy się dla wytrwałych wink

1.Maile:


Proponowana  treść

Prosimy o informację: czy mamy szanse na ziszczenie marzeń? Na dokrętkę Brzyduli?
Czy możemy mieć choć cień nadziei?
Czy mamy ruszyć tłumnie do Poradni Leczenia Uzależnień?
bo sami z nałogu nie wychodzimy , mimo że piąty miesiąc bez Brzyduli mija…

i podpis : swój nick – kto chce nazwisko i imię, a blogowcy koniecznie: adres bloga
Jeśli jednak ktoś wolałby coś osobiście stworzyć – przeszkód nie ma 

Organizacyjnie:
- chcemy być wiarygodni – z jednej skrzynki puszczamy maile jeden raz. Jak ktoś ma 5, 10 adresów to już inna sprawa. Może z każdego wink
-  tematy maili proponujemy wpisywać różnie - by musieli kasować dopiero po otworzeniu maila. Jak damy ten sam temat, to będą od razu po otwarciu pierwszych paru resztę kasowali.
- mail: windab2@gmail.com należy do organizatorów akcji. Będzie robił za licznik wysłanych maili – komu to przeszkadza może go pominąć

2. Listy


- maile można wydrukować i puścić przez Pocztę Polską

- kto chce, może wysyłać listy z dodatkiem  krówek i napisem na kopercie „łapówka -wspomóż akcję” – aby się krówki nie rozdusiły, wystarczą koperty z folią bąbelkową –do kupienia na poczcie. A krówek symbolicznie wystarczyłoby po 2-3.
Najmniejsza koperta bąbelkowa – 40 gr
list zwykły do 50g 1,55
od 50-100 g – 1,70
100-150 – 1,90

- można też w listy wkładać wycięte z papieru okulary BrzydUli, z napisem: „Dla lepszego zobaczenia naszego problemu” , albo: „dla lepszego przypatrzenia się, kto morduje kurę znoszącą złote jajka”

3. Inne : poza wyżej podanymi akcjami podejmujemy inne działania.
Jakie?  M.in. wysyłamy listy otwarte do Dyrektora Programowego TVN-u p. Edwarda Miszczaka, myślimy nad ogłoszeniem w prasie ogólnopolskiej, itp. itd.


POMÓŻCIE!!!!!  smile

środa, 10 lutego 2010

Dalsze losy Uli 14

Ranek w szpitalu:
Marek smacznie spał na szpitalnym fotelu, a Oliwka w jego ramionach. Ula mogłaby przyglądac im się tak całymi dniami. Oliwka to cały tatuś, dołeczki Marka, piękny uśmiech. Poprostu to były jej dwa szczęścia, największe jakie mogły ją spotkac. Za nic by ich nie oddała nikomu. Dziewczynka miała po matce piękne kasztanowe włosy, a po ojcu całą reszta.Oby tylko nie miała markowego charakteru, pomyślała Ula. Już nie mogła się doczekac. Podeszłą do fotela i ucałowała Oliwię w czoło. A potem przyszłego męża. Dała mu całusa w usta.
-Mmmm.... Kochanie? Czym sobie na to zasłużyłem?
- Wszystkim: tym, że jesteś, tym, że dałeś mi naszą córkę, wszystkim czego nie jestem w stanie wymienic.
- Trochę dużo tych powodow
- Haah
- Mam pomysł, jutro możemy wyjśc do domu, ale dziś zabierzemy naszą kruszynkę na spacer. Jest taka ładna pogoda, a tak poza tym to teraz jest także jej park, nie sądzisz, że warto ją tam zaprowadzic.
- Dobry pomysł.
Marek pobiegł spytac lekarzy czy mogą isc. Otrzymał przyzwolenie.
Ula ubrała ciepło Oliwkę, gdyż wiosna to dośc zdradliwa pora roku. Sama również założyła cieplutki swetereki całą szczęśliwą rodziną udali się do parku " Dobrzańskich '' ( napisałam Dobrzanskich, bo jak wiadomo w moim opowiadaniu Ula wkrótce będzie panią Dobrzańską ).
- Jak tu pięknie- odezwał się Marek. Wziął Oliwkę na ręce aby zaprezentowac jej urodę całego parku.
- Zobacz Oliw, to tutaj twoi rodzice spotkali się pierwszy raz, to tutaj zrozumieli że są dla siebie przeznaczeni, to tutaj przeżywali swoje rozstania i powroty. A tam przy tej ławce , drugi raz się pocałowaliśmy. Pamiętam ten dzień jakby to było dzisiaj.
- Marek to była tamta ławka.- Ula wskazała na inną ławkę.
- Mniejsza z tym.
- A tak wogóle to skąd się wzięło Oliw?- przerwała mu Ula.
-W końcu musimy jakoś zdrobnic imie naszej małej pociechy.
- No dobrze, ale ja za rzadne skarby jej tak nie będę nazywac.
- Oliw, Oliw, Oliw- zaczął ją podpuszczac Marek
- Jak chcesz to możemy się założy że jej tak nie nazwę?- upierała się Ula
- A o co?????-
- Hmmm....pomyślmy jak wygram to codziennie będę dostawał buziaka. A jak przegram to przez cały tydzień będę ci robił śniadanie do łóżka.
-Ok. Stoi.
Po długim, bo aż 2 godzinnym spacerze wrócili do szpitala, gdyż spodziewali się odwiedzin przyjaciół z firmy i rodziców.
Ula weszła do sali położyła małą na łóżku, rozebrała ją, po czym sama położyła się obok niej. Gdy zobaczyłą tłumy które ją odwiedziły wybuchła niekontrolowanym śmiechem. W szpitalu zjawili się : Viola, Seba, Ania, Maciek, Ela, Władek, Julek, Pshemko, Wojtek, Iza, Ola, Andrzej, Helena, Krzysztof, Józef, Ala, Jasiek, Kinga, Beatka, Szymczykowa, a nawet wśród narodu znalazła się niejaka Dąbrowska.
Marek wszedł do sali i przeżył szok. Nie żeby nie wiedział że mają dużo przyjaciół, ale nie sądził, że jest ich aż tyle.
- Witam zebrane towarzystwo - Krzyknął Marek, uciszając rozmowy - Niektórym z was - tu spojrzał na przyjaciół z firmy - chciałbym przedstawic moją córkę. Powitajcieprosze brawami Oliwię Dobrzańską.
- Marek, zachowuj się jak normalny ojciec, a nie jak prezes firmy- skarciła go Ula. Towarzystwo zaśmiało się.
- O Jeżuniu mój maleńki. ona jest słodka jak żelek- zachwycała się Viola, która wśród zebranych zajmowała najwięcej miejsca, z powodu swojego stanu.
- Viola, chyba jak cukierek
- Żelek jest słodszy od cukierka- zgasiła go Viola.
Bawili się dobrze w swoim towarzystwie aż ponad 3 godziny. Gdy już wszyscy wyszli z sali, rodzina została sama
- Kochanie, nie mogę się już doczekac jutra!
- Ja tez. A mam jeszcze taką informacje oboje bierzemy trzymiesięczny urlop.
- A kto zajmie się firmą?
- O to sie nie martw już pomyślałem. Na ten czas wszystkie nasze prawa do firmy przekażemy Ali i Sebie.
- A oni sie zgodzili?
- Tak, rozmawiałem z nimi jak ich odprowadzałem.
- To wspaniale, jesteś kochany. A może z naszą córką pojedziemy na jakieś wakacje.
- Co masz na myśli?
- No nie wiem, może karaiby?
- Swietny pomyśł.
- Wspaniały
- Chodź teraz spa bo jutro czeka nas długi dzień
- No to chodź ale dziś w nocy to ty wstajesz do Oliwki bo ja chce się wyspac.
- Zgoda, dla was wszystko.
Ula położyła się na swoim łóżku, potem Marek ułożył wygodnie córkę w jej ramoinach. Ucałował obie i sam zasnął na fotelu obok łóżka.

poniedziałek, 8 lutego 2010

Dalsze Losy Uli 13

O godzinie 17:00 Marek był już w domu. postanowił wróci wcześniej i gdy tylko Ula wejdzie wyzna jej całą prawdę. Wiedział, że musi to zrobic, ale jedmocześnie bał się, że ona może go opuścic.
Godzina 17:30 - dziewczyna wchodzi do pokoju. Widok jaki zastała  w domu zaniepokoił ja nieco. Marek podparł swoja twarz dłońmi i płakał.
- Kochanie, co się stało????? - zapytała z czułością Ula
- nic, a raczej coś - odparł załamanym głosem - Muszę ci coś wyznac, ale obiecaj, że wysłuchasz mnie dokońca. I nie zdenerwujesz się. Ula pomyślała, że chce jej powiedzie, to co niechcący wypaplała jej Viola. Wiedziała, że Marek ją zdradził i oczywiście bolało ją to trochę, ale wiedziała też, że Marek ją kocha i zrobił to pod pływem alkoholu.
- Obiecuję, z ręką na sercu - powiedziała po czym położyła rękę na swoim sercu.
- Ula, kochanie, nie wiem jak ci to powiedziec, wtedy w klubie....
Dobra powiem prosto z mostu zdradziłem Cię. Nie jestem godzien takiej kobiety, zostaw mnie jek chcesz, ale wiedz że kocham cię bezgranicznie i nie wiem co zrobię jeśli mi Ciebie, Ula, zabraknie
- Marek też ci muszę coś powiedziec.  Muszę się przyznac, że wiem już to od dwóch dni. Viola wypaplała. Wybaczam ci, choc przyznaję że zraniło mnie to niesamowicie, ale nie tak mocno. aby zniszczyc moja miłośc do ciebie. Kocham cie!
- Ja Ciebie też, kocham cię za to jaka jesteś.
- Ała!!!!!- krzyknęła Ula.
- Co się dzieje????
-M...mm,,,arek, ja chyba zaczynam rodzic
- Jedziemy do szpitala!
Marek zniósł po schodach Ulę i zapakował jej najpotrzebniejsze rzeczy. Po 15 minutach byli już na miejscu.
Lekarze szybko zabrali dziewczynę na porodówkę, a Marek wbiegł za nimi na salę. Chciał byc przy Uli, chociaż zawsze osłabiał go widok krwi.
- Marek!- rozległ sie przeraźliwy krzyk Uli
- Jestem przy tobie.
- To Dobrze
Marek w między czasie powiadomił całą rodzinę.Przybyli wszyscy.
Po długich godzinach w sali rozległ sie płacz dziecka.
- To chyba już!- zawołał Józef, który niepokoił się o córkę.
- Chodźmy tam
- Józefie, spokojnie- odezwała się Helena- Jak będą nas potrzebowali to nas wezwą, a na razie pozostaje nam tylko czeka i nacieszyc się swoim szczęściem.



- Ma pan zdrową córeczkę- odezwała się pielęgniarka i podałą dziecko Uli.
- Jaka ona jest słodka-
- Marku, pójdź zawołac rodziców i dzieciaków

Wyszedł:
-Możecie wejśc
- No nareszcie - odezwała się Beataka.
- A ty się tak nie ciesz bo ciocią zostałaś- mówi Jasiek
- I co z tego???? To nie jest powód do radości???- odgryzła się Beti
- No jest, ale teraz to już lata będą płynęły ci tylko w górę, i nie będziesz już oczkiem w głowie Uli i Marka.
- Marek, nieprawda????- odezwała się z płaczem dziewczynka.
- Oczywiście że nie, kochamy Ciebie i Oliwkę tak samo. A z tobą Jasiek to ja jeszcze pogadam. no dobrze,Chodźcie bo Ula już nie może się doczekc.
Wszyscy weszli na salę.
- Jaka ona słodka- odezwała się Ala
- Jak wszyscy z rodu Cieplaków- dodał Józef - I Dobrzańskich oczywiście- poprawił się po chwili
- Mogę ją potrzymac???
- zapytała Beti.
- Oczywiście, chodź tu- powiedział Marek po czym położył malutką na rękach Beatki
- Tylko ostrożnie - odezwała się Helena
- Ciociu, nie bój się.
Czas płynął nieubłagalnie i niestety o 20:00 rodzina musiała opuścic sale.
Przed wyjściem Ula poprosiłą Jaśka i Kingę, żeby na chwilę zostali.
- Kinga trzymała w objęciach małą.
- Co chcieliście???- zapytał Jasiek.
- Mamy ważną sprawę, do was- powiedział Marek.
- Mówcie- odparła Kinga
- Chcielibyśmy, abyście wy zostali rodzicami chrzestnymi naszej Oliwki. Co wy na to?????
- Ula, no jasne. Ty się jescze pytasz- powiedziałą KInga
- A ty Jaśku????- wtrąciła Marek
- Ja także się zgadzam. Pierwszy raz zostałem wujkiem, więc czemu miałbym nie zostac także chrzestnym. Nawet nie wiecie jak sie cieszę.
- Nawet nie wiecie jak my się cieszymy- dodała Ula pokazując bratu język. - Cieszymy się, że mamy już naszą kruszynkę przy sobie. - A teraz już powinniście iśc, nie żebym was wyganiaął. Wpadnijcie jutro rano.
- ok.Na pewno zabierzemy Beti. Ona jest w siódmym niebie.
- Dobrze, a ubaw będzie niezły bo wpadną nasi przyjaciele z firmy, a i weżcie ze sobą Szymczyka i Anke
- Ok. Pa
- Pa, pa.
- Do zobaczenia  jutro.

wtorek, 2 lutego 2010

Dalsze losy Uli 12

Po wczorajszym dniu Ula była bardzo wyczerpana więc spała do 12:00. Marek, trochę zaniepokojony, ponieważ dziewczyna spałą już ponad 15 godzin, postanowił ją zbudzic
- Kochanie - wyszeptał i pocałował ją.
- Mmmm - przeciągnęła się Ula - Która godzine?
- Już 12:00- odpowiedział
- Co? Spóźniliśmy się do firmy - zerwała się Ula
- Spokojnie, ty się nie spóźniłaś bo nie idziesz do pracy, a ja dzwoniłem do Seby i powiedziałam, że dziś nie przyjdę.
- A no tak, To już tak mam z przyzwyczajenia.
- Apropos Seby , to powiedział,Ze wpadnie do nas dziś z Violą, bo mają do nas sprawę ważną na maxa.
- Ok.-
- Ciekawe co to za sprawa?-
- Ja sie domyślam- Znasz Violę tak niechcący jej się wymsnęło.
- Tak? To o co chodzi? -
- Dowiesz się od Seby. Zresztą nie jestem pewna czy chodzi im o to, o czym wiem ja.
- Trochę skomplikowana odpowiedź , ale ok, nie bedę cię już męczył- powiedział to Marek wbrew sobie, gdyż w środku zżerała go dzika ciekawośc


********

Godzina 17:00
Ula przygotowałą skromną kolacjędla 4 osób i przewidziała, że jeśli chodzi o tę wiadomosc, o której wiedziałą ona, to nie obejdzie się bez dwóch dodatkowych miejsc do spania..
- Hej, Stary!- zawołał uśmiechnięty Seba.
- Hej, cześc viola - dodał- A coś ty taki wesoły bracie?-
- A dowiesz sie zaraz-
- No to zapraszam do środka-
Seba i Viola sie rozgościlli , Ula zrobiła herbatę, a Marek przyniósł coś ostrzejszego dla siebie i Sevy.
- To zaczniemy mówi od początku- powiedziała Viola - Chcielibyśmy zaprosi was na nasz ślub,który odbędzie się w sierpniu, a druga sprawa to taka, że prosimy was abyście zostali naszymi duchniami.
- Druhnami, Viola - poprawił Seba-
-Gratulacje, jasne że zostaniemy -  A tak ogólnie to my już znamy płec naszego dziecka, byłam dziś na USG, to bedzie dziewczynka.
- A u nas będzie chłopiec, mam pomysł może byście wystąpili na śłubie z naszymi dziecmi, to by wyglądało słodko, my wychodzimy pierwsi, a za nami wy : Marek z małym Krystiankiem na rękach, a obok ty z Oliwką
-To świetny pomysł - odpowiedziała ochoczo Ula.
- A, jescze mam prośbę do Ciebie Ula. Podaj mi adres swojego taty, bo chcieliśmy zaprosi jego, Alę i Beti, no i dla Jaśka osobne zaproszenie, z osobą towrzyszącą, którą, mogę się założyc, będzie Kinga.
- Ok. Rysiow 4-
- Dzięki Ula, wpadniemy do nich może jutro, bo dziś się już na to nie zanosi- tu spojrzała na Sebę, który był w takim stanie że śmiał się z byle czego- Muszę zadzwonic do Pomiechówkaże nie wrócimy na noc.
- Widzisz Viola, ja to przewidziałami dlatego naszykowałam dla was miejsca w pokoju gościnnym.
- Kochana jesteś.
- I vice wersa - odparła Ula po czym obie sie zaśmiały, bowiem takie tekściki zniknęly już dawno ze słownika Violi. Dziewczyna przez tę parę miesięcy nabrała do siebie dystansui stała sie o wiele poważniejsza, acz kolwiek nie tak sztywna, żeby nie umie zartowac. ZOwszem dowcipkowałą sobie, ale z umiarem, którego wcześniej nie miała.
Ich mężczyźni przepadli gdzieś i stało się dobrze, gdyż dziewczyny nie mogły  wytrzyma tego ich dziwnego poczucia humoru po alkoholu.
- Widocznie przenieśli się ze swoją imprezą do garażu - zaśmiała się Ula.
Resztę nocy oglądały komedie romantyczne, zapadły w sen stosunkowo wcześnie, bo o 21:00.
W tym samym czasie:
Ula bardzo się myliła, gdyż impreza chłopaków, owszem przeniosłą się ale nie do garażu tylko do ich uluboonego klubu 69.
- Hej Mareczku! - odezwała sie jakaś dziewczyna, co było bardzo dziwne,gdyż on wogóle jej nie kojarzył. 
Akcja toczyła sie tak szybko, że zanim Marek spostrzegł leżał w łóżku z inną kobietą.
" Boże co ja zrobiłem, aby tylko Ula się nie dowiedziała"
Nagle otworzyły sie drzwi a w nich stał Sebastian.
- O, przepraszam _ odparł speszony widokiem który zastał- chyba pomyliłem pokoje- i wyszedł.
Stał za drzwiami i rozmyślał czy to mu się śniło. czy tam w łóżku leżał jego przyjaciel.

poniedziałek, 1 lutego 2010

Hejka

Witam wszystkich!!!!! Mam teraz trochę czasu więc biorę się ostro do roboty i obiecuję że codziennie będzie się pojawiać przynajmniej jedna notka.... Spełnie swoją obietnicę, ale raczej dopiero od jutra bo wątpięł że dzisiaj dam radę.... Ale jak juz powiedziałam nie obijam się, bo cały czas piszę nowe notki w swoim zeszycie i dlatego dziś nie dam rady bo chciałabym napisac z wyprzedzeniem na dłuższy czas bo jak wiecie po Feriach mogę mieć tego czasu mało....
                                    
 Pozdro

sobota, 9 stycznia 2010

Dalsze losy Uli 11

10 stycznia - Chrzest Oli.
O godzinie 9:00 rano rodzice i rodzice chrzestni dziewczynki zebrali się w domu rodzinnym Izy. Panował tam niesamowity chaos. Pshemko biegał po pokojach, i jak zawsze, byc może z przyzwyczajenia, zarządzał kto co ma robic.
Iza z Andrzejem mieli chwilę na przygotowanie sie. Oleńką zajmowali sie Marek i Ula.
W sypialni malutkiej:
Aleksandra zaczęła płakac. Najpierw podeszła do niej Ula i próbowała uspokoic co przyniosło odwrotny skutek, gdyż dziewczynka na jej widok zaczęla jeszcze głośniej płakac.
- Heh, kochanie, chyba nie za bardzo cię polubiła-
Teraz próbował Marek i o dziwo jemu się to udało. Wziął brzdąca na ręce i opowiadał co się znajduje w tym pomiesczeniu.
Ula próbując ją rozbawic, wzięła jej grzechotki. Tańczyła z nimi, robiąc przy tym różne dziwne miny. Dziecko wybuchłośmiechem, po czym wyciągnęło swoje malutkie rączki  w stronę Uli.
Dziewczyna wzięła ją na ręce i zaczęła lekko podskakiwac.
- Widzisz, ma się to podejście do dzieci- zwróciła sie Ula do Marka.
- No dobra, wygrałaś.- powiedział.
Dał Uli buziakai pocałował Ole w czoło. Stali tak chwile bez ruchu.
- OO, jaki słodki widok- w drzwiach staął Iza- Powiem wam że wyglądacie słodko z moim dzieckiem, ale jeszcze lepiej bedziecie wyglądac ze swoim. A właśnie kiedy przyjdzie na świat wasza kruszynka????
- Na początku czerwca, przynajmniej taki termin porodu mam wyznaczony, ale nigdy nic nie wiadomo.
- Masz rację nigdy nic nie wiadomo . Ja byłam przekonana że Ola urodzi sie tydzień później, a tu taka niespodzianka.
- NO niespodzianka. Ale chyba bardzo miła.- wtrącił Marek.
- Tak i to bardzo miła, chyba najmilsza jaką mogłam dostac. No dobra gotowi?????
- Tak.
- No to pakujemy się do samochodu i jedziemy do kościoła, goście już czekają.
Po 30 minutach byli na miejscu. Ula nerwowo bujała sie z nogi na nogę
- Kochanie co sie dzieje?- zauważyła Marek - Źle się czujesz???
- Nie, absolutnie nie, ale trochę się denerwuję
- Czym???
- Sama nie wiem.
- NO to przestań się już denerwoac, ty moja nerwusko, to nie jest takie straszne zostac rodzicami chrzestnymi.
Msza trwała niecałą godzinę. Ola, ani razu nie zapłakała. Póżniej w domu IzyOlunią zajmował się Pshemko, który nikogo do niej nie dopuszczał. A rodzice i rodzice chrzestni mogli posiedziec w towarzystwie gości.
 W trakcie zabawy Ula żle sie poczuła. Bolał ją brzuch. Natychmiast powiedziała o tym Markowi. Pojechali do szpitala.
Okazało się, że nie jest to groźne. Po prostu Ula za bardzo się zmeczyłą. Lekarze zatrzymali ją na noc na obserwacji, a później stwierdzili że przez całą ciążę musi wypoczywaci zakazali jej chodzic do pracy.
- Co ja będę robiła tyle czasu sama w domu???
- Wiedziałem że to powiesz. A tak wogóle to w domu nie będziesz robiłą nic sama.
- Tak. Jescze mi powiedz, że nie będę mogła sama iś do toalety,
- Jeśli to będzie konieczne...
- Wariat
- Nic dziwnego zwariowałem na Twoim punkcie, mam bzika albo Ulomanię
- heh, głodna jestem.
- Na co masz ochotę
- Czy ja wiem... Napewno ogórki i ... i... Wątróbka, a do tego.... hmmm..... może truskawki z bitą śmietaną.
- Kochanie zaczynasz mnie przerażac!!! A tak wogóle to od kiedy ty lubisz wątróbkę? Jeżeli dobrze pamiętam to kiedyś nie mogłaś na nią patrzec.
- Tak, wiem. A czy może słyszałeś, że kobieta w ciązy ma różne, przedziwne zachcianki, mój mądralo- powiedziała pieszczotliwie.
- Słyszałem, słyszałem.
- Idź lepiej robi to śniadanie, bo prędzej umrę z głodu niż się an nie doczekam.
- NIe narzekaj! już idę.
-KObiety w ciązy miewają chumory- mruknęła do siebie pod noesm.
- Wszystko słyszałem! - powiedział
- NO i co z tego???? Przecież to sama czysta prawda.
- Mam nadzieję że twoje nastroje nie będą się zmienia jak w kalejdoskopie.
W tym momencie Ula zerwała się złóżka i pedę pobiegła do toalety.
W toalecie rozległo się głośne " Błe", a Marek pomyślał sobie : " Ocho, zaczyna się. Stary musisz byc twardy, musisz to wytrzymac i byc podporą dla Uli. W końcu to ona z nas dwojga przeżywa te katusze."
- Kochanie, mógłbyś tu przyjśc???
- Tak już idę . Coś się staolo?????
- NIc po prostu zrobiło mi się nie dobrzei w głowie mi sie kręci, chciałam się położy, ale sama do sypialni nie dojdę.
- Lekarz uprzedzał że możesz miec mocne mdłości i nagłe zawroty gowy, a i prosili żebyśmy jutro o 10:00 stawili się na badaniu USG, dowiemy się jekiej płci będzie nasze dziecko.
- DFobrze.
Marekwziąl Ulę na ręce, zaniósł do sypialni.
Ula z apetytem zjadła Markowe śniadanie i szybo zasnęła.
Marek powiedział tylko:
- Słodkich snów- i ucałował ją w czoło

Dalsze losy Uli 10

 Tego dnia to Marek obudził się pierwszy. Dziś był sylwester, więc nie szli do pracy. Wykonał romantyczne śniadanie i zaniósł je Uli do łóżka. Dziewczyna poczuła zapach pysznej jajecznicy. Od razu wiedziała, że zrobił ją jej przyszły mąż. Poznawała po zapachu, a jej smak, już lepiej nie wspomina, nigdy nie jadła tak pysznej jajecznicy. Nawet ta wykonana przez tatę nie mogła się z nią równac, chociaż jak jeszcze Ula nie znała Marka, uznawała ją za najlepszą. Delektowała się zapachem. Marek myśląc, że Ula spała pocałował ją.
- Kochanie, wstawaj- wyszeptał
- Nie śpię już, rozmyślałam o twojej jajecznicy.
- To lepiej o niej nie rozmyślaj tylko jedz, wystygnie ci, a drugiej nie mam zamiaru robic.
-Nawet swojemu kochanemu aniołkowi nie zrobisz? - spojrzała na swój brzuch.
- Żartowałem, jesteście dla mnie najważniejsi na świecie. Wam mógłbym zrobi nawet 1000 takich jajecznic, jeśli zażądacie.
- Lepiej nie obiecuj, bo jeszcze w ciągunajbliższych miesięcy mogę to wykorzysta
- A prosze bardzo - dał jej całusa w nos.
- Kochanie?? - zagadała Ula.
- Mmm???- odpowiedział zamarzony Marek.
- Jakie plany mamy nad dziś???? No bo wiesz, w końcu to sylwester, taką okazję trzeba uczcic i nie mówię tu o alkoholu, bo wiem, że nie mogę.
- No tak, pamietam i w związku z tym zapraszam panią na bal sylwestrowy, o 17:00 spotykamy się przed domem.
Do godziny 15:00 prawie nic nie robili, jednym słowem czas płyną im spokojnie. Po 15:00 zaczęły się przygotowania. Zaaferowana ula biegała po całym domu.
- Marek, nie widziałeś mojej szminki????- krzyczałą ze schodów.
- Tak widziałem, ostatnio poprawiałaś makijaż w samochodziei zostawiłaś ją. Ja ją póżniej zabrałe, leży gdzieś w  kuchni na parapecie
- ok. dzieki-
- Kochanie, chodź na chwilędo sypialni- zawołał Marek. Ula natychmiast popędziła w kierunku męża.
- Co się stało?- spytała.
- Wyglądasz pięknie- powiedział Marek oszołomiony jej widokiem. Po prostu nie mógł wypowiedziec nic innego.
- Dziękuje, ale co się stało?- zapytała zaniecierpliwiona.
- nie wiem, który krawat założyc - powiedział po czym zaprezentował dwa krawaty : jeden jasnoniebieski, a drugi ciemnofioletowy.
- Pomyślmy...Żebyśmy byli dobrani pod kolor to weź ten fiolrtowy, moja suknia jest tego samego koloru
- Dobrze, Ula naprawdę pięknie wyglądasz
- Wiem, widziałam w lustrze- zaśmiała sie po czym pogłaskał po dośc mocno zaokrąglonym brzuchu.
- No to idę poszukac swojego futra.
- Pomogę ci,

W samochodzie:
- Która godzina???- zapytała Ula.
- Piętnaście po siedemnastej.
- A o której rozpoczyna sie ten bal??
- O 17:30
- Aha... To mamy jeszcze trochę czasu.
Po 10 minutch byli na miejscu.
Usłyszęli głosna muzykęi od razu poderwali się do tańca. Choc muzyka była dośc szybka oni tańczyli wolno.Marek prowadził partnerkę tak, aby zbytnio się nie zmęczyła.Ula w jego ramionach czuła się bardzo pewnie. Wiedziała, że ten mężczyznabardzoją kocha.
w rytm piosenek przetańczyli prawie całą noc. Ula pomimo swojego stanu czuła się dobrze, dlatego pozwoliła sobie na te pląsy.
Gdy nadeszła północ wszyscy zaczęli składac sobie życzenie.
-Przyszła żono, mam nadzieje że ten rok będzie dla nas jeszcze lepszy, i wiem, że tak będzie . Ten rok będzie dla nas wyjątkowy, pomijając to że będziemy o rok starsi, a włączając to że w najbliższym czasie przyjdzie na świat nasze dziecko.
- No mam nadzieję, i jestem pewna,że wszystko będzie dobrze.
Wrócili do domu około 2:00.Przed snem wspominali jaka sodka jest kruszynka Izy, którą odwiedzili przed południem w szpitalu.
- Mam nadzieję, że nasza córeczka, albo syn, będzie tak samo słodka.
- A, kochanie, jeszcze w związku z Izą, to wcześniej zapomniałam ci powiedziec. Poprosiła , abysmy zostali rodzicami chrzestnymi malutkiej Oli. Zgadzasz się ???? Bo ja tak.
- No jasne, ta kruszynka jest taka slodka, że grzechem byłoby odmówic zostania jej wujkiem
- Też tak uważam-
Po kilku minutach rozmowy oboje usnęli.

piątek, 8 stycznia 2010

Hej!!!!!!!

Witam wszystkich moich czytelników!!!!! Mam dla was informację... Niestety notki będą się ukazywały przeważnie w weekend, bo nie wyrabiam z pisaniem.... Ale za to będą one w większych ilościach, np. po 2 lub więcej..... Pozdrawiam i mam nadzieję że się nie obrazicie....

poniedziałek, 4 stycznia 2010

Dalsze losy Uli 9

 Rano, gdy Ula z Anią sie obudziły, poszły zrobić śniadanie, po czym postanowiły sprawdzi czy ich mężczyźni już wstali, albo może inaczej czy wogóle poszli spać.
 Kiedy weszły do pokoju omal nie udławiły sie ze śmiechu. Zastały Maćka i Marka w dość dwuznacznej sytuacji, a mianowicie obaj panowie spali, ale w dość dziwnych pozach. Maciek jedną rękę miał spuszczoną na ziemię, a drugą wtulał sie w Marka, zaś nogi Marka były mocno wplecione w ciało Maćka.
  Obaj mężczyźni słysząc śmiech Uli i Ani poderwali sie z łóżkana równe nogi, niewiedząc co się dzieje.
- Z czego tak rżycie?- zapytał dość zdezorientowany Maciek.
- Z was - odparła Ania pomagając Uli która dusiła się ze śmiechu
- A to my jesteśmy tacy śmieszni- odparł Marek z miną chłpoca, któremu zabrano zabawkę
- Niee... hihihi.... nie, ale pozy w których spaliście tak-
- A to z tego sie śmiejecie- Powiedział Maciek. W jego głosie można było usłysze, że zrobiło mu się wstyd.
- No to co???? Przyznajecie się bez bicia, że wczoraj trochę przesadziliście z alkoholem ?????- Krzyknęła Ula
- Trochę to za mało powiedziane- wtrąciła jeszcze głośniej Ania.
- Tak, przyznajemy się, ale błagam was, ciszej - odpowiedział Marek, któremu krzyk dziewczyn wydawał sie 10 razy głośniejszy niż był w rzeczywistości, z Maciek na te słowa tylko skrzywił sie z bólu.
 Później Ula, jak zawsze,w takiej sytuacji, wyratowała swojego przyszłego męża i najlepszego przyjaciela, częstując ich kefirem. Marek zbliżył się do Uli i udając, że niby chce odgarnąć włosy z czoła, skradł prawie niewidzialnego całusa, po czym dodał, iż jest jego aniołemi zaprezentował swoje dołeczki, które na Uledziałały natychmiastowo.
 Jego narzeczona nie mogła sie powstrzymać od westchnięcia,
- Halo tu ziemia!!!!! Daleko odlecieliście????- pokrzykiwał Maciek tuż przed twarzami Uli i Marka, którzy nieco się zamarzyli na swój widok. - Co wam się stało????
- Nic, nic - wyrwała się z amoku Ula
- Te, nic!!! Wy zakochani jesteście a nie nic!-
- Aż tak bardzo to wida???- Nie wiesz - odparł z sarkazmem Maciek - Po za tym,że co pię minut się całujecie, a później przez najbliższe pół godziny nie można złapa z wami kontaktu, to aż tak to się w oczy nie rzuca, wiesz?????
- Oj Maciek, przestań się złościć. - powiedział Ania
- Co Maciek???? Jakie przestań? Mamy ręce pełne roboty, a ci tu - wskazał ruchem głowy na Ule i Marka - odlatują na dwie godziny w kraine marzeń na swój widok. Może jeszcze się pobierzecie
- Ale żeś powiedział, przecież mówiłam ci o naszym ślubie? A mało tego poprosiłam Ciebie i Anię na świedków, a tak wogóle to nie tylko was. Slub bedzie huczny to i swiadkow duzo , bedziecie ty iAnia, Jasiek i Kinga, Viola i Seba, Ela i Wadek, Iza i Pshemko i Ala z Wojtkiem
- Strosc nie radosc- powiedzia Maciek.
- Chyba raczej skleroza nie boli- powiedziaa Ula i wraz z Markiem i Ania zaczeli sie smiac 
- No dobra, czas zbierac simy- zakomendowal po kilku minutach Marek. Kazdy udal sie do sypialni, zabrali swoje rzeczy i cala czworka, a raczej teraz piatka udali sie do pracy.
  W pracy jak to zawsze w FD, bylo duze zamieszanie. Ich kolekcja FD Gusto miala tak duzy opyt, ze szwalnie nie nadazaly szyc, A Pshemko wedug swoich obyczaji, cigle strajkowal. a Ula starajac sie go uspokoic " wbijala mu tepe nozyczki w plecy" jak to kiedys ujal.
- Izabello, och Izabello, gdzie Izabella sie podziewaa?- lamentowa Pshemko
- Mistrzu, kazal mistrz szyc to musialam szyc.
- Musiala, musiala. Musi to na Rusi a w FD jak kto chce
- Ale mistrzu
- Niech osoba Izabella, nie uzywa slowa ale przy mojej osobie
- Ale - odezwa siek, chcac zrobic mu na zlosc
- Wojtek, synu ty sie tu nie odzywaj-
- Tak nie odzywaj siie odzywaj sie, ale jak ty masz kopoty to jak najbardziej, a nawet ratuj mnie - odwrocil sie na piecie, wyszedl i trzasnal drzwiami.
- No i sobie poszedl- powiedzial Pshemko.
- A poszed sobie, poszedl - dodala Iza - Jak nie umiesz byc dla niego dobrym ojcem to sobie poszedl, a potem pretensje s tylko do mnie- wybucha, lecz widzac wzrok Pshemko dodaa - Mistrzu Kochany
- Nie, Izabella ma racje ja po prostu nie umie go wychowac- zalkal
- ala- rozlegl sie krzyk krawcowe.
- Co sie dzieje?- 
- Ja... ja chyba rodzic zaczynam al-
 Pshemko natychmiast zaalarmowal Ule i Marka, we dwoje zawiezli ja do szpitala, a pozniej powiadomili meza. Po kilku godzinach wyczekiwania Iza urodzia pekna zdrowa creczka. Narzeczenie postanowili, ze odwiedza ja dopiero jutro, poniewaz chcieli dac nacieszyc sie swiezo upieczonym rodzica swoja kruszynka. Zmeczeni dniem, w domu wzieli krtka kapiel i szybko zasneli