Powered By Blogger

Ula i Marek

Ula i Marek

poniedziałek, 28 grudnia 2009

Dalsze losy Uli 7

Rano:
- Marek, trzeba wstawać, dziś idziemy do pracy!!!!!
- Kochanie jeszcze minutka i mogłabyś mówić troche ciszej?????-
- Czyli jak????- Ula zaczęła mówi jeszcze głośniej- Tak?????
- Tak.
- NO to proszę- Ula zaczęła krzycze na całe gardło.
- Ulcia, ciszej, wiem że wczoraj z Sebą trochę przesadziliśmy... Ale ciszej ze względu an naszych gości...
- Oni już nie śpią... 5 min temu słyszałam jak Viola tak samo krzyczała do Sebastiana a on odpowiedział jej dokładnie tak samo jak ty mi...
- Heh, no to stary ma przechlapane
- NIe gorzej niż ty
- Ullla, nie obrażaj się teraz
- No nie wiem nie wiem .... może jak padnąjakieś przeprosiny....
- Takie?????- pocałował ją w polik
- Nie jestem przekonana.
- A może takie- pocałował ją w usta.
- No takie zdecydowanie wystarczą....
- Dobrze kochanie sprawdźmy co u Violi i Seby, zjedzmy śniadanie i jeźdmy do firmy
- ok. Ty idź ich obudź a ja wezmę prysznic...


Marek zapukał do drzwi:
- Proszę- Usłyszał głos Violetty i śmiech Seby w jednym momencie.
- Ooo, widzę że juz nie śpicie, gołąbeczki...
- Heh, bardzo śmieszne
- Dla mnie tak, przynajmniej teraz wiesz jak mnie to wkurzało, heheh
- Możecie się teraz nie kłócić?????
- Chodźcie na dół, zjemy śniadanie i jazda do roboty...
- A tobie co tak śpieszno do pracy???? Jeżeli dobrze pamiętam to tydzień temu było zupełnie odwrotnie...
- A nic takiego, mam taką niespodziankę dla Uli , ale mogęł ja ogłosi dopiero w firmie
- No dobra stary a powiesz nam o co chodzi????
- Nie ale dowiecie się w swoim czasie, Ula też nie wie i mam dwie gorące prośby: pierwsza, nie mówcie jej tego , bo może się zdenerwowa, druga, bardziej skierowana do Violi, ogłoście wszystkim pracownikom, żeby stawili sie o 17.00 w konferencyjnej, włącznie z rodzeństwem Febo, ta sprawa ich też trochę dotyczy
- O Jeżuniu malutki.... To jakaś poważniejsz sprawa...
- Tak Viola, ale niekomu nie zdradzaj celu tego spotkania.


********
W firmie Marek cały dzień chodził uśmiechnięty od ucha do ucha. Wszyscy zauważyli tą zmianę gdyż przed tem, gdy rozstał sie z Ulą rzadko kiedy był uśmiechnięty.Nikt nie podejrzewał że jego radość ma inne powody.
Marek nie mógł się doczekać kiedy wybije siedemnasta, gdyż wiedział, że jego ukochana będzie bardzo szczęśliwa. Tak samo zresztą Viola. Podekscytowana dziewczyna, co pięć minut zaglądała do jego gabinetu i pytała która godzina. Z jej tłumaczeń wynikło to, że zostawiła telefon i zegarek na szawce nocnej w pokoju gościnnym.


**********
Nadeszła siedemnasta: wszyscy zebrani w sali nerwowo szeptali, mMarek kręcił się przy stole, rodzeństwo Febo obdarzał go groźnymi spojrzeniami.
Czekali tylko na Ulę i Rodziców Marka.
Ula zjawiła sie jako pierwsz, była zdenerwowana tym, że nikt nie chciał powiedzie jej o co chodzi.
Zaraz po niej zjawili się Krzysztof i Helena.
- Witam państwa- odezwał sie donośnym głosem Krzysztof, a całe towarzystwo zamilkło.- Zebraliśmy się tu aby ogłosić bardzo ważną nowinę. Ja i moja żona ustaliliśmy, że czas pożegna się z firmą ze względu na stan mojego zdrowia. Ale to jeszcze nie koniec, ustaliliśmy również że ze względu na to swoje udziały przekażemy młodszemu pokoleniu rodziny Dobrzańskich, Markowi i Uli.
Wszyscy zaczeli wiwatowac, a rodzeństwo Febo było niezadowolone takim obrotem sprawy, gdyz oni będą mieli teraz tylko 30% udziałów firmy,  a ich przeciwnicy aż 70%.
- Krzysztofie- krzyknął Aleks- Czy ty wiesz co robisz?????
- tak , jestem pewny że to dobra decyzja.
- I co, zamierzasz odda im swoje udziały tylko dlatego, że to twoja rodzina i nie weźmiesz pod uwagę tego że to my będziemy lepiej zażądzać firmą.
- NIe, jestem przekonany, że to oni będą lepszymi prezesami firmy, zresztą Ula już raz ją uratowała i należy jej się taka nagroda.
- Dziękuję , tato.
-phfff, tato???? patrzcie ją chce go przekupi.
- Zamknij sie idiotko- krzyknęła Ula.
- Dzieci spokojnie- odparł Krzysztof.
- Masz rację, ale jeśli tu ma by spokojnie to bez nas, weżcie sobie i nasze udziały. ODCHODZIMY!!!!
- LEPIEJ DLA CAŁEJ FIRMY!!!!!!- odparł zgodny tłum.


*********
W  gabinecie:
- Kochanie, gdzie będzei teraz mój gabinet????
- Jakto gdzie????? Tu.
- Tu????
- Tak tu. to będzie nasz wspólny gabinet.
- Ok to bierzmy się do pracy.
Ula zrobiła wszystko co miała zrobić za to Marek wogóle nie tknął swojej pracy.
Ula to zauważyła.
- Skarbie co się dzieje?????
- Nic.
- No to bierz sie do pracy
- Ale jak ja mam pracowac jeżeli przy mnie siedzi taki anioł????
- O kim mówisz?????
- O tobie głuptasku.
Podszedł i pocłował ja.
- NO to jeżeli chcesz mi wspólny gabinet to musisz sięnauczy, a jeżeli nie to poszukam jakiegoś innego????
- Nie ula, jakoś sobie poradzę.


********
Ten dzień był cięzki dla obojga, tyle emocji naraz. Właściwie to sami nie dowierzali że nikt teraz nie będzie im przeszkadzał w zarządzaniu firmą.
Zjedli śniadanie, wzięli wspólną kąpiel.
Gdy leżeli w łóżku Uli do głowy przyszedł pewien pomysł.
- Kochanie, nie uważasz że teraz skoro Febo odeszli trzeba zmienić nazwę naszej firmy????
- tak własnie. To co proponujesz????
- Nie wiem, może Dobrzańscy Junior?????
- Swietna nazwa. Ała!!!!
- Kochanie co się stało????
- Nic , kopie.
-A to łobuż- Mamusię kopiesz????- zwrócił się do nienarodzonego dziecka.
- Albo łobuziara.
- Albo... Mogę dotknąć.??????
- Tak, jasne przecież to twój syn, albo córeczka więc sie nie pytaj.
- Faktycznie silny jest albo silna.
- Siłę ma po mamie, a modlęsię żeby był przystojny po tobie, jeżeli to będzie chłopak.
- A jeżeli dziewczynka, to żeby miała twoja urodę, byłą taka zabawna jak ty i miała wszystkie twoje cechy.
- Heh, takie połączenie, trochę mnie trochę ciebie, alespraw Boże, żeby nie miał charakteru po Marku.
- Aż taki zły jestem...????
- NIe, ale jeżeli jakaś kobieta ma przez niego cierpie tak jak kiedyś ja przez ciebie...
- Przepraszam kochanie, to już nigdy się nie powtórzy, i zrobie co w mojej mocy żeby moje dziecko nie wyrosło na drania, i żeby zawsze było szczęśliwe.
- Wiem, wiem. Od tamtego czasu bardzo się zmieniłeś...
- tak, a wszystko to twoja zasługa.
- NIe przeszadzaj
- Ale kiedy ja mam racjkę, bo gdyby nie ty to zniszczył bym sobie życie. Pewnie już dawno ożenił bym się z Pauliną i zdradzal ją na boku z taką Domi czy Mirabellą.
- Ja jestem pewna , że to też tqwoja zasługa i jestem też pewna że nam takiej krzywdy nie wyżądziszi że nas bezgranicznie kochasz, prawda????
- I rty się jeszcze pytasz????? Jasne ,że tak ta prawda jest najważniejsza w moim życiu.
- Kocham Cię- 
Ja ciebie też- zaczęli sie całowac.

 

1 komentarz:

  1. zapraszam do siebie www.gosia-sochaa.blog.onet.pl czekam na cd opowiadanka jest ciekawe :)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.