Dziś nastał dzień, w którym Dobrzańscy całą rodziną , mieli spędzić w swoim domu czas tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie, we troje. Byli już zmęczeni ciągłymi wizytami gości, bo a to wpadali rodzice, albo ktoś z firmy. Jednym słowem nie było dnia, ani godziny, w której w sali szpitalnej przebywały by mniej niż cztery osoby.
- Kochanie? Masz wszystkie swoje rzeczy?
- Tak.
- To mogę je już wynosić do samochodu?
- Oczywiście, ja w tym czasie ubiorę Oliw.
- Aaa, mam cię, powiedziałaś Oliw, a tak się zarzekałaś, że nie będziesz tak nazywała naszej córki.
- Ojej, wygrałeś niech ci będzie.
- Buziaka poprosze,
Ula podeszła i pocałowała go w policzek
- Liczyłem na coś więcej - odparł Marek
- No dobrze, nich ci będzie-
Pocałowała go w usta.
- Ale teraz już idź zanieść rzeczy
- Ok, ok idę.
Po piętnastu minutach Marek wrócił. Odmeldowali się u lekarzy i ruszyli w droge powrotną do domu.
Na miejscu:
Marek wyjął Oliwke z jej małego fotelika
- Popatrz Oliwko, tu będziesz mieszkać - zagadnął Marek
- Gaga- zaśmiało się dziecko
- Podoba ci się tu? - zapytała promienna Ula,
- Ga -
- o chyba miało znaczyć tak.
- Tez tak myślę.
Marek rozpakował walizki, a Ula oprowadzała dziewczyne po domu, opowiadając przy tym różne historie związane z danym pomieszczeniem.
- Kochanie, skończyłem - odezwał się zziajany Marek
- No, ja też skończyłam oprowadzać Oliwkę po domu.
- To co teraz? Może mały obiadek
- Dobrze pójde ja nakarmię.
- Myślałem o obiadku dla nas, ale idź nakarm aniołka.
- Jak jesteś głodny to zrób sobie oś sam!
Markowe usta wykrzywiły się w podkuwke
- Aaa, rozumiem, liczyłeś na moje pierogi!
- To dobrze rozumiesz
- Ok. poczekaj jak wrócę to ci je zrobię.
- Już nie moge się doczekać.
Nie minęło 10 Ula wróciła.Usmażyła Markowi pierogi które zjadł z ogromnym apetytem.
Wieczór:
Ula i Marek leżą w łóżku. Słychać płacz dziecka.
- To ja do niej pójde - powiedzał Marek
W sypialni słychać jk w drodze potyka sie o krzesła a później Ała, ale nie poddał się dotarł do pokoju córki.
- Ula! Gdzie jest jej smoczek?
- W kuchni.
- Ula ! Już patrzyłem tu go nie ma.
- To zobacz w salonie.
- Ula ! Tam tez go nie ma.
- Nie no! Jak każdy facet! Nic nie potrafisz znaleźć!- wkurzyła się Ula.
Poszłą do kuchni i co się okazało? że, oczywiście smoczek leżał na parapecie.
- Ula! W kuchni go nie ma! -
przedrzeźniała go i machała mu smoczkiem przed nosem.
- Ale...? Jak...?-
- Normalnie. Po prostu am lezał.
- Ty to jesteś jakimś czarodziejem.
- No dobrze chodźmy już spać bo zmeczona jestem.
- Miejmy nadzieje, że mała też jest zmęczona.
Ku ich radości Markowe podejrzenia się sprawdziły. Dziewczynka całą noc spała jak aniołek.
Rano :
- Pierwsza noc w domu a Oliwka ani razu nie zapłakała.
- Pójdę zobaczyć co z nią.
Po pieciu minutach:
- Kochanie, ona jest strasznie balda i tak dziwnie oddycha.
- Natychmiast jedziemy do szpitala.
Rodzina przeżywała najgorsze i najtrudniejsze chwile w swoim życiu. Ula i Marek jak zawsze mieli 100% wsparcia w postaci rodziny i przyjaciół więc teraz nie mogli się załamać chociaż było im bardzo ciężko; bali się, że stracą swoje szczęście i najdłużej wyczekiwaną istotę.
Po długich godzinach badań Oliwi, na których obecni byli tylko lekarze, z gabinetu wyszedł młody człowiek z dość posepną miną... cd nastąpi wkrótce
Przepraszam za błędy, których znajdzie się na pewno wiele :-]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.