10 stycznia - Chrzest Oli.
O godzinie 9:00 rano rodzice i rodzice chrzestni dziewczynki zebrali się w domu rodzinnym Izy. Panował tam niesamowity chaos. Pshemko biegał po pokojach, i jak zawsze, byc może z przyzwyczajenia, zarządzał kto co ma robic.
Iza z Andrzejem mieli chwilę na przygotowanie sie. Oleńką zajmowali sie Marek i Ula.
W sypialni malutkiej:
Aleksandra zaczęła płakac. Najpierw podeszła do niej Ula i próbowała uspokoic co przyniosło odwrotny skutek, gdyż dziewczynka na jej widok zaczęla jeszcze głośniej płakac.
- Heh, kochanie, chyba nie za bardzo cię polubiła-
Teraz próbował Marek i o dziwo jemu się to udało. Wziął brzdąca na ręce i opowiadał co się znajduje w tym pomiesczeniu.
Ula próbując ją rozbawic, wzięła jej grzechotki. Tańczyła z nimi, robiąc przy tym różne dziwne miny. Dziecko wybuchłośmiechem, po czym wyciągnęło swoje malutkie rączki w stronę Uli.
Dziewczyna wzięła ją na ręce i zaczęła lekko podskakiwac.
- Widzisz, ma się to podejście do dzieci- zwróciła sie Ula do Marka.
- No dobra, wygrałaś.- powiedział.
Dał Uli buziakai pocałował Ole w czoło. Stali tak chwile bez ruchu.
- OO, jaki słodki widok- w drzwiach staął Iza- Powiem wam że wyglądacie słodko z moim dzieckiem, ale jeszcze lepiej bedziecie wyglądac ze swoim. A właśnie kiedy przyjdzie na świat wasza kruszynka????
- Na początku czerwca, przynajmniej taki termin porodu mam wyznaczony, ale nigdy nic nie wiadomo.
- Masz rację nigdy nic nie wiadomo . Ja byłam przekonana że Ola urodzi sie tydzień później, a tu taka niespodzianka.
- NO niespodzianka. Ale chyba bardzo miła.- wtrącił Marek.
- Tak i to bardzo miła, chyba najmilsza jaką mogłam dostac. No dobra gotowi?????
- Tak.
- No to pakujemy się do samochodu i jedziemy do kościoła, goście już czekają.
Po 30 minutach byli na miejscu. Ula nerwowo bujała sie z nogi na nogę
- Kochanie co sie dzieje?- zauważyła Marek - Źle się czujesz???
- Nie, absolutnie nie, ale trochę się denerwuję
- Czym???
- Sama nie wiem.
- NO to przestań się już denerwoac, ty moja nerwusko, to nie jest takie straszne zostac rodzicami chrzestnymi.
Msza trwała niecałą godzinę. Ola, ani razu nie zapłakała. Póżniej w domu IzyOlunią zajmował się Pshemko, który nikogo do niej nie dopuszczał. A rodzice i rodzice chrzestni mogli posiedziec w towarzystwie gości.
W trakcie zabawy Ula żle sie poczuła. Bolał ją brzuch. Natychmiast powiedziała o tym Markowi. Pojechali do szpitala.
Okazało się, że nie jest to groźne. Po prostu Ula za bardzo się zmeczyłą. Lekarze zatrzymali ją na noc na obserwacji, a później stwierdzili że przez całą ciążę musi wypoczywaci zakazali jej chodzic do pracy.
- Co ja będę robiła tyle czasu sama w domu???
- Wiedziałem że to powiesz. A tak wogóle to w domu nie będziesz robiłą nic sama.
- Tak. Jescze mi powiedz, że nie będę mogła sama iś do toalety,
- Jeśli to będzie konieczne...
- Wariat
- Nic dziwnego zwariowałem na Twoim punkcie, mam bzika albo Ulomanię
- heh, głodna jestem.
- Na co masz ochotę
- Czy ja wiem... Napewno ogórki i ... i... Wątróbka, a do tego.... hmmm..... może truskawki z bitą śmietaną.
- Kochanie zaczynasz mnie przerażac!!! A tak wogóle to od kiedy ty lubisz wątróbkę? Jeżeli dobrze pamiętam to kiedyś nie mogłaś na nią patrzec.
- Tak, wiem. A czy może słyszałeś, że kobieta w ciązy ma różne, przedziwne zachcianki, mój mądralo- powiedziała pieszczotliwie.
- Słyszałem, słyszałem.
- Idź lepiej robi to śniadanie, bo prędzej umrę z głodu niż się an nie doczekam.
- NIe narzekaj! już idę.
-KObiety w ciązy miewają chumory- mruknęła do siebie pod noesm.
- Wszystko słyszałem! - powiedział
- NO i co z tego???? Przecież to sama czysta prawda.
- Mam nadzieję że twoje nastroje nie będą się zmienia jak w kalejdoskopie.
W tym momencie Ula zerwała się złóżka i pedę pobiegła do toalety.
W toalecie rozległo się głośne " Błe", a Marek pomyślał sobie : " Ocho, zaczyna się. Stary musisz byc twardy, musisz to wytrzymac i byc podporą dla Uli. W końcu to ona z nas dwojga przeżywa te katusze."
- Kochanie, mógłbyś tu przyjśc???
- Tak już idę . Coś się staolo?????
- NIc po prostu zrobiło mi się nie dobrzei w głowie mi sie kręci, chciałam się położy, ale sama do sypialni nie dojdę.
- Lekarz uprzedzał że możesz miec mocne mdłości i nagłe zawroty gowy, a i prosili żebyśmy jutro o 10:00 stawili się na badaniu USG, dowiemy się jekiej płci będzie nasze dziecko.
- DFobrze.
Marekwziąl Ulę na ręce, zaniósł do sypialni.
Ula z apetytem zjadła Markowe śniadanie i szybo zasnęła.
Marek powiedział tylko:
- Słodkich snów- i ucałował ją w czoło
sobota, 9 stycznia 2010
Dalsze losy Uli 10
Tego dnia to Marek obudził się pierwszy. Dziś był sylwester, więc nie szli do pracy. Wykonał romantyczne śniadanie i zaniósł je Uli do łóżka. Dziewczyna poczuła zapach pysznej jajecznicy. Od razu wiedziała, że zrobił ją jej przyszły mąż. Poznawała po zapachu, a jej smak, już lepiej nie wspomina, nigdy nie jadła tak pysznej jajecznicy. Nawet ta wykonana przez tatę nie mogła się z nią równac, chociaż jak jeszcze Ula nie znała Marka, uznawała ją za najlepszą. Delektowała się zapachem. Marek myśląc, że Ula spała pocałował ją.
- Kochanie, wstawaj- wyszeptał
- Nie śpię już, rozmyślałam o twojej jajecznicy.
- To lepiej o niej nie rozmyślaj tylko jedz, wystygnie ci, a drugiej nie mam zamiaru robic.
-Nawet swojemu kochanemu aniołkowi nie zrobisz? - spojrzała na swój brzuch.
- Żartowałem, jesteście dla mnie najważniejsi na świecie. Wam mógłbym zrobi nawet 1000 takich jajecznic, jeśli zażądacie.
- Lepiej nie obiecuj, bo jeszcze w ciągunajbliższych miesięcy mogę to wykorzysta
- A prosze bardzo - dał jej całusa w nos.
- Kochanie?? - zagadała Ula.
- Mmm???- odpowiedział zamarzony Marek.
- Jakie plany mamy nad dziś???? No bo wiesz, w końcu to sylwester, taką okazję trzeba uczcic i nie mówię tu o alkoholu, bo wiem, że nie mogę.
- No tak, pamietam i w związku z tym zapraszam panią na bal sylwestrowy, o 17:00 spotykamy się przed domem.
Do godziny 15:00 prawie nic nie robili, jednym słowem czas płyną im spokojnie. Po 15:00 zaczęły się przygotowania. Zaaferowana ula biegała po całym domu.
- Marek, nie widziałeś mojej szminki????- krzyczałą ze schodów.
- Tak widziałem, ostatnio poprawiałaś makijaż w samochodziei zostawiłaś ją. Ja ją póżniej zabrałe, leży gdzieś w kuchni na parapecie
- ok. dzieki-
- Kochanie, chodź na chwilędo sypialni- zawołał Marek. Ula natychmiast popędziła w kierunku męża.
- Co się stało?- spytała.
- Wyglądasz pięknie- powiedział Marek oszołomiony jej widokiem. Po prostu nie mógł wypowiedziec nic innego.
- Dziękuje, ale co się stało?- zapytała zaniecierpliwiona.
- nie wiem, który krawat założyc - powiedział po czym zaprezentował dwa krawaty : jeden jasnoniebieski, a drugi ciemnofioletowy.
- Pomyślmy...Żebyśmy byli dobrani pod kolor to weź ten fiolrtowy, moja suknia jest tego samego koloru
- Dobrze, Ula naprawdę pięknie wyglądasz
- Wiem, widziałam w lustrze- zaśmiała sie po czym pogłaskał po dośc mocno zaokrąglonym brzuchu.
- No to idę poszukac swojego futra.
- Pomogę ci,
W samochodzie:
- Która godzina???- zapytała Ula.
- Piętnaście po siedemnastej.
- A o której rozpoczyna sie ten bal??
- O 17:30
- Aha... To mamy jeszcze trochę czasu.
Po 10 minutch byli na miejscu.
Usłyszęli głosna muzykęi od razu poderwali się do tańca. Choc muzyka była dośc szybka oni tańczyli wolno.Marek prowadził partnerkę tak, aby zbytnio się nie zmęczyła.Ula w jego ramionach czuła się bardzo pewnie. Wiedziała, że ten mężczyznabardzoją kocha.
w rytm piosenek przetańczyli prawie całą noc. Ula pomimo swojego stanu czuła się dobrze, dlatego pozwoliła sobie na te pląsy.
Gdy nadeszła północ wszyscy zaczęli składac sobie życzenie.
-Przyszła żono, mam nadzieje że ten rok będzie dla nas jeszcze lepszy, i wiem, że tak będzie . Ten rok będzie dla nas wyjątkowy, pomijając to że będziemy o rok starsi, a włączając to że w najbliższym czasie przyjdzie na świat nasze dziecko.
- No mam nadzieję, i jestem pewna,że wszystko będzie dobrze.
Wrócili do domu około 2:00.Przed snem wspominali jaka sodka jest kruszynka Izy, którą odwiedzili przed południem w szpitalu.
- Mam nadzieję, że nasza córeczka, albo syn, będzie tak samo słodka.
- A, kochanie, jeszcze w związku z Izą, to wcześniej zapomniałam ci powiedziec. Poprosiła , abysmy zostali rodzicami chrzestnymi malutkiej Oli. Zgadzasz się ???? Bo ja tak.
- No jasne, ta kruszynka jest taka slodka, że grzechem byłoby odmówic zostania jej wujkiem
- Też tak uważam-
Po kilku minutach rozmowy oboje usnęli.
- Kochanie, wstawaj- wyszeptał
- Nie śpię już, rozmyślałam o twojej jajecznicy.
- To lepiej o niej nie rozmyślaj tylko jedz, wystygnie ci, a drugiej nie mam zamiaru robic.
-Nawet swojemu kochanemu aniołkowi nie zrobisz? - spojrzała na swój brzuch.
- Żartowałem, jesteście dla mnie najważniejsi na świecie. Wam mógłbym zrobi nawet 1000 takich jajecznic, jeśli zażądacie.
- Lepiej nie obiecuj, bo jeszcze w ciągunajbliższych miesięcy mogę to wykorzysta
- A prosze bardzo - dał jej całusa w nos.
- Kochanie?? - zagadała Ula.
- Mmm???- odpowiedział zamarzony Marek.
- Jakie plany mamy nad dziś???? No bo wiesz, w końcu to sylwester, taką okazję trzeba uczcic i nie mówię tu o alkoholu, bo wiem, że nie mogę.
- No tak, pamietam i w związku z tym zapraszam panią na bal sylwestrowy, o 17:00 spotykamy się przed domem.
Do godziny 15:00 prawie nic nie robili, jednym słowem czas płyną im spokojnie. Po 15:00 zaczęły się przygotowania. Zaaferowana ula biegała po całym domu.
- Marek, nie widziałeś mojej szminki????- krzyczałą ze schodów.
- Tak widziałem, ostatnio poprawiałaś makijaż w samochodziei zostawiłaś ją. Ja ją póżniej zabrałe, leży gdzieś w kuchni na parapecie
- ok. dzieki-
- Kochanie, chodź na chwilędo sypialni- zawołał Marek. Ula natychmiast popędziła w kierunku męża.
- Co się stało?- spytała.
- Wyglądasz pięknie- powiedział Marek oszołomiony jej widokiem. Po prostu nie mógł wypowiedziec nic innego.
- Dziękuje, ale co się stało?- zapytała zaniecierpliwiona.
- nie wiem, który krawat założyc - powiedział po czym zaprezentował dwa krawaty : jeden jasnoniebieski, a drugi ciemnofioletowy.
- Pomyślmy...Żebyśmy byli dobrani pod kolor to weź ten fiolrtowy, moja suknia jest tego samego koloru
- Dobrze, Ula naprawdę pięknie wyglądasz
- Wiem, widziałam w lustrze- zaśmiała sie po czym pogłaskał po dośc mocno zaokrąglonym brzuchu.
- No to idę poszukac swojego futra.
- Pomogę ci,
W samochodzie:
- Która godzina???- zapytała Ula.
- Piętnaście po siedemnastej.
- A o której rozpoczyna sie ten bal??
- O 17:30
- Aha... To mamy jeszcze trochę czasu.
Po 10 minutch byli na miejscu.
Usłyszęli głosna muzykęi od razu poderwali się do tańca. Choc muzyka była dośc szybka oni tańczyli wolno.Marek prowadził partnerkę tak, aby zbytnio się nie zmęczyła.Ula w jego ramionach czuła się bardzo pewnie. Wiedziała, że ten mężczyznabardzoją kocha.
w rytm piosenek przetańczyli prawie całą noc. Ula pomimo swojego stanu czuła się dobrze, dlatego pozwoliła sobie na te pląsy.
Gdy nadeszła północ wszyscy zaczęli składac sobie życzenie.
-Przyszła żono, mam nadzieje że ten rok będzie dla nas jeszcze lepszy, i wiem, że tak będzie . Ten rok będzie dla nas wyjątkowy, pomijając to że będziemy o rok starsi, a włączając to że w najbliższym czasie przyjdzie na świat nasze dziecko.
- No mam nadzieję, i jestem pewna,że wszystko będzie dobrze.
Wrócili do domu około 2:00.Przed snem wspominali jaka sodka jest kruszynka Izy, którą odwiedzili przed południem w szpitalu.
- Mam nadzieję, że nasza córeczka, albo syn, będzie tak samo słodka.
- A, kochanie, jeszcze w związku z Izą, to wcześniej zapomniałam ci powiedziec. Poprosiła , abysmy zostali rodzicami chrzestnymi malutkiej Oli. Zgadzasz się ???? Bo ja tak.
- No jasne, ta kruszynka jest taka slodka, że grzechem byłoby odmówic zostania jej wujkiem
- Też tak uważam-
Po kilku minutach rozmowy oboje usnęli.
piątek, 8 stycznia 2010
Hej!!!!!!!
Witam wszystkich moich czytelników!!!!! Mam dla was informację... Niestety notki będą się ukazywały przeważnie w weekend, bo nie wyrabiam z pisaniem.... Ale za to będą one w większych ilościach, np. po 2 lub więcej..... Pozdrawiam i mam nadzieję że się nie obrazicie....
poniedziałek, 4 stycznia 2010
Dalsze losy Uli 9
Rano, gdy Ula z Anią sie obudziły, poszły zrobić śniadanie, po czym postanowiły sprawdzi czy ich mężczyźni już wstali, albo może inaczej czy wogóle poszli spać.
Kiedy weszły do pokoju omal nie udławiły sie ze śmiechu. Zastały Maćka i Marka w dość dwuznacznej sytuacji, a mianowicie obaj panowie spali, ale w dość dziwnych pozach. Maciek jedną rękę miał spuszczoną na ziemię, a drugą wtulał sie w Marka, zaś nogi Marka były mocno wplecione w ciało Maćka.
Obaj mężczyźni słysząc śmiech Uli i Ani poderwali sie z łóżkana równe nogi, niewiedząc co się dzieje.
- Z czego tak rżycie?- zapytał dość zdezorientowany Maciek.
- Z was - odparła Ania pomagając Uli która dusiła się ze śmiechu
- A to my jesteśmy tacy śmieszni- odparł Marek z miną chłpoca, któremu zabrano zabawkę
- Niee... hihihi.... nie, ale pozy w których spaliście tak-
- A to z tego sie śmiejecie- Powiedział Maciek. W jego głosie można było usłysze, że zrobiło mu się wstyd.
- No to co???? Przyznajecie się bez bicia, że wczoraj trochę przesadziliście z alkoholem ?????- Krzyknęła Ula
- Trochę to za mało powiedziane- wtrąciła jeszcze głośniej Ania.
- Tak, przyznajemy się, ale błagam was, ciszej - odpowiedział Marek, któremu krzyk dziewczyn wydawał sie 10 razy głośniejszy niż był w rzeczywistości, z Maciek na te słowa tylko skrzywił sie z bólu.
Później Ula, jak zawsze,w takiej sytuacji, wyratowała swojego przyszłego męża i najlepszego przyjaciela, częstując ich kefirem. Marek zbliżył się do Uli i udając, że niby chce odgarnąć włosy z czoła, skradł prawie niewidzialnego całusa, po czym dodał, iż jest jego aniołemi zaprezentował swoje dołeczki, które na Uledziałały natychmiastowo.
Jego narzeczona nie mogła sie powstrzymać od westchnięcia,
- Halo tu ziemia!!!!! Daleko odlecieliście????- pokrzykiwał Maciek tuż przed twarzami Uli i Marka, którzy nieco się zamarzyli na swój widok. - Co wam się stało????
- Nic, nic - wyrwała się z amoku Ula
- Te, nic!!! Wy zakochani jesteście a nie nic!-
- Aż tak bardzo to wida???- Nie wiesz - odparł z sarkazmem Maciek - Po za tym,że co pię minut się całujecie, a później przez najbliższe pół godziny nie można złapa z wami kontaktu, to aż tak to się w oczy nie rzuca, wiesz?????
- Oj Maciek, przestań się złościć. - powiedział Ania
- Co Maciek???? Jakie przestań? Mamy ręce pełne roboty, a ci tu - wskazał ruchem głowy na Ule i Marka - odlatują na dwie godziny w kraine marzeń na swój widok. Może jeszcze się pobierzecie
- Ale żeś powiedział, przecież mówiłam ci o naszym ślubie? A mało tego poprosiłam Ciebie i Anię na świedków, a tak wogóle to nie tylko was. Slub bedzie huczny to i swiadkow duzo , bedziecie ty iAnia, Jasiek i Kinga, Viola i Seba, Ela i Wadek, Iza i Pshemko i Ala z Wojtkiem
- Strosc nie radosc- powiedzia Maciek.
- Chyba raczej skleroza nie boli- powiedziaa Ula i wraz z Markiem i Ania zaczeli sie smiac
- No dobra, czas zbierac simy- zakomendowal po kilku minutach Marek. Kazdy udal sie do sypialni, zabrali swoje rzeczy i cala czworka, a raczej teraz piatka udali sie do pracy.
W pracy jak to zawsze w FD, bylo duze zamieszanie. Ich kolekcja FD Gusto miala tak duzy opyt, ze szwalnie nie nadazaly szyc, A Pshemko wedug swoich obyczaji, cigle strajkowal. a Ula starajac sie go uspokoic " wbijala mu tepe nozyczki w plecy" jak to kiedys ujal.
- Izabello, och Izabello, gdzie Izabella sie podziewaa?- lamentowa Pshemko
- Mistrzu, kazal mistrz szyc to musialam szyc.
- Musiala, musiala. Musi to na Rusi a w FD jak kto chce
- Ale mistrzu
- Niech osoba Izabella, nie uzywa slowa ale przy mojej osobie
- Ale - odezwa siek, chcac zrobic mu na zlosc
- Wojtek, synu ty sie tu nie odzywaj-
- Tak nie odzywaj siie odzywaj sie, ale jak ty masz kopoty to jak najbardziej, a nawet ratuj mnie - odwrocil sie na piecie, wyszedl i trzasnal drzwiami.
- No i sobie poszedl- powiedzial Pshemko.
- A poszed sobie, poszedl - dodala Iza - Jak nie umiesz byc dla niego dobrym ojcem to sobie poszedl, a potem pretensje s tylko do mnie- wybucha, lecz widzac wzrok Pshemko dodaa - Mistrzu Kochany
- Nie, Izabella ma racje ja po prostu nie umie go wychowac- zalkal
- ala- rozlegl sie krzyk krawcowe.
- Co sie dzieje?-
- Ja... ja chyba rodzic zaczynam al-
Pshemko natychmiast zaalarmowal Ule i Marka, we dwoje zawiezli ja do szpitala, a pozniej powiadomili meza. Po kilku godzinach wyczekiwania Iza urodzia pekna zdrowa creczka. Narzeczenie postanowili, ze odwiedza ja dopiero jutro, poniewaz chcieli dac nacieszyc sie swiezo upieczonym rodzica swoja kruszynka. Zmeczeni dniem, w domu wzieli krtka kapiel i szybko zasneli
Kiedy weszły do pokoju omal nie udławiły sie ze śmiechu. Zastały Maćka i Marka w dość dwuznacznej sytuacji, a mianowicie obaj panowie spali, ale w dość dziwnych pozach. Maciek jedną rękę miał spuszczoną na ziemię, a drugą wtulał sie w Marka, zaś nogi Marka były mocno wplecione w ciało Maćka.
Obaj mężczyźni słysząc śmiech Uli i Ani poderwali sie z łóżkana równe nogi, niewiedząc co się dzieje.
- Z czego tak rżycie?- zapytał dość zdezorientowany Maciek.
- Z was - odparła Ania pomagając Uli która dusiła się ze śmiechu
- A to my jesteśmy tacy śmieszni- odparł Marek z miną chłpoca, któremu zabrano zabawkę
- Niee... hihihi.... nie, ale pozy w których spaliście tak-
- A to z tego sie śmiejecie- Powiedział Maciek. W jego głosie można było usłysze, że zrobiło mu się wstyd.
- No to co???? Przyznajecie się bez bicia, że wczoraj trochę przesadziliście z alkoholem ?????- Krzyknęła Ula
- Trochę to za mało powiedziane- wtrąciła jeszcze głośniej Ania.
- Tak, przyznajemy się, ale błagam was, ciszej - odpowiedział Marek, któremu krzyk dziewczyn wydawał sie 10 razy głośniejszy niż był w rzeczywistości, z Maciek na te słowa tylko skrzywił sie z bólu.
Później Ula, jak zawsze,w takiej sytuacji, wyratowała swojego przyszłego męża i najlepszego przyjaciela, częstując ich kefirem. Marek zbliżył się do Uli i udając, że niby chce odgarnąć włosy z czoła, skradł prawie niewidzialnego całusa, po czym dodał, iż jest jego aniołemi zaprezentował swoje dołeczki, które na Uledziałały natychmiastowo.
Jego narzeczona nie mogła sie powstrzymać od westchnięcia,
- Halo tu ziemia!!!!! Daleko odlecieliście????- pokrzykiwał Maciek tuż przed twarzami Uli i Marka, którzy nieco się zamarzyli na swój widok. - Co wam się stało????
- Nic, nic - wyrwała się z amoku Ula
- Te, nic!!! Wy zakochani jesteście a nie nic!-
- Aż tak bardzo to wida???- Nie wiesz - odparł z sarkazmem Maciek - Po za tym,że co pię minut się całujecie, a później przez najbliższe pół godziny nie można złapa z wami kontaktu, to aż tak to się w oczy nie rzuca, wiesz?????
- Oj Maciek, przestań się złościć. - powiedział Ania
- Co Maciek???? Jakie przestań? Mamy ręce pełne roboty, a ci tu - wskazał ruchem głowy na Ule i Marka - odlatują na dwie godziny w kraine marzeń na swój widok. Może jeszcze się pobierzecie
- Ale żeś powiedział, przecież mówiłam ci o naszym ślubie? A mało tego poprosiłam Ciebie i Anię na świedków, a tak wogóle to nie tylko was. Slub bedzie huczny to i swiadkow duzo , bedziecie ty iAnia, Jasiek i Kinga, Viola i Seba, Ela i Wadek, Iza i Pshemko i Ala z Wojtkiem
- Strosc nie radosc- powiedzia Maciek.
- Chyba raczej skleroza nie boli- powiedziaa Ula i wraz z Markiem i Ania zaczeli sie smiac
- No dobra, czas zbierac simy- zakomendowal po kilku minutach Marek. Kazdy udal sie do sypialni, zabrali swoje rzeczy i cala czworka, a raczej teraz piatka udali sie do pracy.
W pracy jak to zawsze w FD, bylo duze zamieszanie. Ich kolekcja FD Gusto miala tak duzy opyt, ze szwalnie nie nadazaly szyc, A Pshemko wedug swoich obyczaji, cigle strajkowal. a Ula starajac sie go uspokoic " wbijala mu tepe nozyczki w plecy" jak to kiedys ujal.
- Izabello, och Izabello, gdzie Izabella sie podziewaa?- lamentowa Pshemko
- Mistrzu, kazal mistrz szyc to musialam szyc.
- Musiala, musiala. Musi to na Rusi a w FD jak kto chce
- Ale mistrzu
- Niech osoba Izabella, nie uzywa slowa ale przy mojej osobie
- Ale - odezwa siek, chcac zrobic mu na zlosc
- Wojtek, synu ty sie tu nie odzywaj-
- Tak nie odzywaj siie odzywaj sie, ale jak ty masz kopoty to jak najbardziej, a nawet ratuj mnie - odwrocil sie na piecie, wyszedl i trzasnal drzwiami.
- No i sobie poszedl- powiedzial Pshemko.
- A poszed sobie, poszedl - dodala Iza - Jak nie umiesz byc dla niego dobrym ojcem to sobie poszedl, a potem pretensje s tylko do mnie- wybucha, lecz widzac wzrok Pshemko dodaa - Mistrzu Kochany
- Nie, Izabella ma racje ja po prostu nie umie go wychowac- zalkal
- ala- rozlegl sie krzyk krawcowe.
- Co sie dzieje?-
- Ja... ja chyba rodzic zaczynam al-
Pshemko natychmiast zaalarmowal Ule i Marka, we dwoje zawiezli ja do szpitala, a pozniej powiadomili meza. Po kilku godzinach wyczekiwania Iza urodzia pekna zdrowa creczka. Narzeczenie postanowili, ze odwiedza ja dopiero jutro, poniewaz chcieli dac nacieszyc sie swiezo upieczonym rodzica swoja kruszynka. Zmeczeni dniem, w domu wzieli krtka kapiel i szybko zasneli
Subskrybuj:
Posty (Atom)