- Ulu, Marku w imieniu naszego szpitala chcielibyśmy was przeprosic.
- Ale za co? - odparła zdziwiona Ula
- Za naszą nieuwagę.
- Jak to?
- Jedna z naszych pielęgniarek pomyliła wyniki badań, przekazała nam wynik innego dziecka jako wynik waszej córki
- ???
- Wasza córka jest lekko przeziębiona, ale nic jej nie jest. Przed operacją wykonaliśmy jeszcze kilka badań i wszystkie wyszły pozytywnie.Ku naszemu zdziwieniu, myśleliśmy, że choroba sama się cofnęła, ale pogrzebaliśmy w papierach i prawda wyszła na jaw. Jedna z naszych pielęgniarek się pomyliła i do tego nie przyznała. Oczywiście ma się rozumiec, że w trybie natychmiastowym ją zwolnimy.
- Nie, proszę tego nie robic - przerwała mu Ula - Każdemu człowiekowi zdarza się pomyłka.
- Urszulo, ja to rozumiem. Ale dlaczego się do tego nie przyznała
- Po prostu bała się że straci pracę - bronił Marek - Wiesz, jak dzisiaj trudno znaleźc pracę pielęgniarki.
- No dobrze, ale powiem jej, że to tylko dzięki wam zawdzięcza to że jeszcze tu pracuje.
- Ok.
Lekarz jak powiedział, tak zrobił.
Po 30 minutach przymilna pielęgniarka zjawiła sę w jego gabinecie i obficie dziękowała Dobrzańskim.
- Dziękuję Państwu. Tylko dzięki wam tu jeszcze pracuję.
- Ależ nie ma za co.
Rodzina zadowolona z takiego obrotu wydarzeń udała się do domu gdzie czekali Viola i Seba. Zdziwili sie bardzo, gdy zobaczyli Ulę i Marka tak uśmiechniętych, a jeszcze bardziej zdziwiła ich obecnośc pewnej małej osóbki.
- O jeżuniu maleńki, czy wyście zwariowali? Przecież nie możecie jej zabra ze szpitala - komentowała nieświadoma Viola.
- Violka, spokojnie. Zaszła mała pomyłka. Nasza córka jest zupełnie zdrowa.
- A ja tam od zawsze wiedziałam że wasza córka jest zdrowa jak koza a nawet od niej zdrowsza.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
Cała rodzina Dobrzańskich i Cieplaków niepokoiła się stanem zdrowia Oliwi, dlatego gdy tylko dowiedzieli się o zaistniałym incydencie, postanowili uczcic to uroczystą kolacją.
Goście nie rozmawiali o niczym innym jak o gwieździe wieczoru, Oliwi Dobrzańskiej.
- Uleńko, tak się ciesze że moja wnuczka jest zdrowa. - krzysztof
-Tato, ja też. Ja też.
Przy kolacji Marek wzniósł toast:
- Za zdrowie mojej córki i za moją przyszłą żonę.
- Przyszłą żonę? - zapytali chórem goście.
- Marek, zapomnieliśmy -
- O czym zapomnieliście? - dopytywał się Krzysztof.
- Zapomnieliśmy zaprosi was na nasz ślub który odbędzie się 15 sierpnia w kościele w Rysiowie. Alu, Jaśku i Kingo, mamy do was prośbę, żebyście zostali naszymi świadkami. Ślub będzie duży, więc świadkami zostaną: w pierwszej parze:
Jasiek i Kinga,
kolejno:
Maciek i Ania,
Viola i Seba,
Ala i Wojtek,
Iza i Pshemko
oraz
Ela i Władek.
- UUUU, siostra szalejesz - powiedział Jesiek.
- To nie był mój pomysł tylko Marka.
- No to UUUU, szwagier szalejesz.
- hahahaha
- Widzisz Krzysiu do czego to doszło, nasze własne rodzone dzieci zapomniały zaprosi nas na swój ślub - Zaśmiewał śię Józef.
- Beatko do Ciebie również prośba specjalna- oznajmił Marek
- Do mnie? - dziewczynka podskoczyła z radości.
- Z Julkiem, synem naszej koleżanki Eli, Kojarzysz go chyba, będziesz podawa obrączki
- Hurra, zawsze chciałamodegra ważną rolę w czyimś ślubie- zapiszczała Beatka.
- Jak widzisz marzenia się spełniają!
- I ona w to wierzy - wymamrotał Jasiek na co wszyscy wybuchli śmiechem.
- Masz szczęście że Beti tego nie słyszała - ostrzegł go Marek.
Reszta wieczoru minęła w bardzo wesołym nastroju. O Oliwkę nie musieli się bac, gdyż miała doskonałą niańkę w postaci Beatki. Widac było, że dziewczynki pokochały się jak siostry, bo co chwilę się tuliły. Mała Oliwka nie pozwalała nawet Beti odejśc na krok, dlatego dziesięciolatka nocowała dzisiaj u Uli i Marka, a więcej powiedziawszy nie maiła wyboru i musiała spa z Panną Dobrzańską, gdyż wymuszała na rodzicach wszystko płaczem. Beti zawsze marzyła o takiej siostrzenicy i spędzanie z nią czasu to było ulubione zajęcie dziewczynki.
Czas leciał szybko.Beatka prawie całe wakacje mieszkała z Ulą i Markiem. Rano zawozili dziewczynki do dziadka Cieplaka albo Dobrzańskich, a po południu mieli wolne, gdyż Beti nieźle sprawdzała się jako niania. Przy niej Oliwia ani razu nie zapłakała.
- Wiesz Ulcia, w przyszłości chciałabym mie taką córkę i takiego męża jak ty.
- Beti, wszystko może się jeszcze zdarzyc.- wtrącił Marek
- Tak, wiem-
- A teraz idź już spac - powiedziała Ula.
Dziewczynka ucałowała oboje w policzek, po czym udała się do pokoju swojej siostrzeniczki.
Przepraszam za błędy.
Jak się podoba ? Czekam na odpowiedzi w postaci komentarzy i opini.
piątek, 22 października 2010
czwartek, 21 października 2010
Dalsze losy Uli 16
- Państwo Dobrzańscy? - zapytał lekarz z miną która nie ukazywała żadnych uczuc.
- Tak, to my. - odparli jednoczaśnie.
- Zapraszam do gabinetu, musimy poważnie porozmawiac.
W gabinecie :
- Pierwsze podstawowe pytanie: Kiedy państwo zauważyliście niepokojące objawy?
- Dziś rano.
- A wcześniej w szpitalu lekarze nic nie zauważyli?
- Nie.
- Z naszych badań wynika że dziewczynka jest chora na nie uleczalną chorobę płuc, ale wynika również to że urodziła się z tą wadą. Jeżeli Państwo się zgadzacie możemy już jutro wykonac operację.
- Oczywiście, że tak
- To prosze tu podpisac- lekarz wskazał na karcie miejsce na podpisy.
- Prosze się nie martwic, wszystko na pewno się uda.
- A jakie są szanse, że coś pójdzie nie tak?
- Zerowe. W naszym szpitalu wszystkie takie operacje które przeprowadziliśmy do tej pory się udały, więc nie nastawiajcie się na to państwo pesymistycznie, potraktujcie to jak zwykłą kontrolę lekarską i zalecałbym po operacji dłuższy wyjazd nad morze, niekoniecznie Polskie.
- Doktorze, to nawet dobrze się składa dłuższy urlop na Karaibach.
- No widzą Państwo, jedno z drugim się wiąże.
- Jacy tam Państwo, poprostu Ula i Marek.-
- No to w takim razie po prostu Jarek. - podali sobie ręce.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy aby wasza córka odzyskała zdrowie.
- Jarku dziękujemy.
- Nie dziękujcie, w końcu robię to co kocham.
- A my właśnie za to dziękujemy. Dowidzenia.
- Do zobaczenia jutro. Jedźcie do domu, odpocznijcie.Siedząc tutaj i się męcząc na pewno nie pomożecie, a tylko zaszkodzicie swojemu zdrowiu. Pewnie myślicie : ŁATWO MU TAK MÓWIC, ale mówię wam prawdę. Oliwia jest w dobrych rękach i nie macie się o co martwic bo na 100% będzie zdrowa.
- Dobrze. Dowidzenia.
Marek i Ula pomimo tego, że woleli zostac z córką, zastosowali sie do poleceń Jarka. Udali sie do domu, oświeżyli a przede wszystkim wyspali.
Rano pomimo wielkiego zmęczenia wstali o 6.00. Ich sen trwał 3 godziny, gdyż nie mogli zasnąc. Można nawet powiedziec, że tu Ula złamała polecenie lekarskie, ponieważ całą noc, wtulona w Marka, płakała ze stresu. Jemu tez nie było wcale łatwo i miał także chęc sam się rozpłakac, ale chciał byc podporą dla żony. Dla niej z trudem się od tego powstrzymywał.
Wzięli kąpiel i udali się na ponowny " Dyżur" do szpitala.
Ula wychodząc z domu znów się rozpłakała.
- Kochanie nie płacz ! - uspakajał ją Marek.
- Jak ty wogóle możesz tak mówic ! - krzyczała Ula. - Nasza córka cierpi, a ty taki spokojny jesteś? Amóże ty nas wogóle nie kochasz?
- Uwierz, mi też jest trudno, ale staram się tego nie okazywac, staram się byc dla ciebie podporą, i jedyne czego bym nie chciał, to żebyśmy się teraz, w takim momencie, kłócili.
- Masz rację, przepraszam. Kłócąc się na pewno nikomu nie pomożemy.
- Ja też cię przepraszam.
Udali się do szpitala.
- Ulu, Marku - usłyszeli głos Jarka - Jesteście w porę, za godzinę wasza córka będzie miała operację. Jeśli chcecie to możecie ją odwiedzic.
- Jasne że chcemy.
Ula podeszła, pocałowała córkę w czoło. Marek wykonał ten sam gest i tym razem jednak się rozpłakał.
- Oliwio, Tatuś z Mamusią bardzo cię kochają. Teraz pójdziesz z wujkiem Jarkiem. Nie bój się on cię tylko zbada - mówił Marek do córki, która wyczuwając powagę całej sytuacji chciała rodziców pocieszyc i posłała im swój najsłodszy uśmiech.
- Ona chyba wyczuwa co się będzie działo i nie boi się niczego.
Wchodzi lekarz
- Jesteście gotowi? Musimy już zabrac Oliwię.- powiedział nie dając im czasu na odpowiedź.
Zabrał dziecko.
Ula mimowolnie wtuliła się w Marka i zaczęła głośno szlochac.
- Ciii, spokojnie - mówił - wszystko będzie dobrze.
" CZY OBY NA PEWNO?" - pytał się w myślac.
Operacja trwałą już bardzo długo. Gdy tylko Seba dowiedział się o chorobie dziewczynki, od razu z Viola przybył do szpitala.
Ula wypłakiwała się w ramiona Violi. A Marek żalił się Sebastianowi.
- Wszystko się uda - pocieszył go przyjaciel
- Stary, sam chciałbym w to wierzyc
- To zdanie powinno Brzmiec STARY SAM W TO WIERZE.
- No dobra, stary sam w to wierzę
- Teraz zdecydowanie lepiej.
Ulka i Violka :
- Ulka, kochana nie płacz-
- Postaram się
- Wiem, że ta sytuacja jest dla Ciebie trudna, ale bądź silna dla waszego dziecka, a już nie mówiąc o Marku
- Postaram się
- Starac to ty się możesz, lecz lepiej by było byc.
- Będę. - uśmiechnęła się lekko Ula
- i tak nastawiona mi się podobasz - skwitowałą Viola.
Z sali wyszedł lekarz:
- Doktorze co z nią?
- Będzie zdrowa? - posypały się pytania.
- Zapraszam do mojego gabinetu....
CO CHCE PRZEKAZAC IM LEKARZ? CZY ICH CÓRKA BĘDZIE ZDROWA? .... CIĄG DALSZY WKRÓTCE NASTĄPI....
Przepraszam, że tak długo nie dawałam oznak życia. Postaram się pisac częściej . Chociaż sama nie wierzę czasami w swoje obietnice, bo jak wiecie szkoła to częśc życia każdego z nas, a lekcje to jego druga połowa ;]. Ale mam nadzieję, że wy we mnie wierzycie i daci opinie i komentarze. Jak to mówią wiara czyni cuda. ;]
Pozdrawiam.
- Tak, to my. - odparli jednoczaśnie.
- Zapraszam do gabinetu, musimy poważnie porozmawiac.
W gabinecie :
- Pierwsze podstawowe pytanie: Kiedy państwo zauważyliście niepokojące objawy?
- Dziś rano.
- A wcześniej w szpitalu lekarze nic nie zauważyli?
- Nie.
- Z naszych badań wynika że dziewczynka jest chora na nie uleczalną chorobę płuc, ale wynika również to że urodziła się z tą wadą. Jeżeli Państwo się zgadzacie możemy już jutro wykonac operację.
- Oczywiście, że tak
- To prosze tu podpisac- lekarz wskazał na karcie miejsce na podpisy.
- Prosze się nie martwic, wszystko na pewno się uda.
- A jakie są szanse, że coś pójdzie nie tak?
- Zerowe. W naszym szpitalu wszystkie takie operacje które przeprowadziliśmy do tej pory się udały, więc nie nastawiajcie się na to państwo pesymistycznie, potraktujcie to jak zwykłą kontrolę lekarską i zalecałbym po operacji dłuższy wyjazd nad morze, niekoniecznie Polskie.
- Doktorze, to nawet dobrze się składa dłuższy urlop na Karaibach.
- No widzą Państwo, jedno z drugim się wiąże.
- Jacy tam Państwo, poprostu Ula i Marek.-
- No to w takim razie po prostu Jarek. - podali sobie ręce.
- Zrobię wszystko co w mojej mocy aby wasza córka odzyskała zdrowie.
- Jarku dziękujemy.
- Nie dziękujcie, w końcu robię to co kocham.
- A my właśnie za to dziękujemy. Dowidzenia.
- Do zobaczenia jutro. Jedźcie do domu, odpocznijcie.Siedząc tutaj i się męcząc na pewno nie pomożecie, a tylko zaszkodzicie swojemu zdrowiu. Pewnie myślicie : ŁATWO MU TAK MÓWIC, ale mówię wam prawdę. Oliwia jest w dobrych rękach i nie macie się o co martwic bo na 100% będzie zdrowa.
- Dobrze. Dowidzenia.
Marek i Ula pomimo tego, że woleli zostac z córką, zastosowali sie do poleceń Jarka. Udali sie do domu, oświeżyli a przede wszystkim wyspali.
Rano pomimo wielkiego zmęczenia wstali o 6.00. Ich sen trwał 3 godziny, gdyż nie mogli zasnąc. Można nawet powiedziec, że tu Ula złamała polecenie lekarskie, ponieważ całą noc, wtulona w Marka, płakała ze stresu. Jemu tez nie było wcale łatwo i miał także chęc sam się rozpłakac, ale chciał byc podporą dla żony. Dla niej z trudem się od tego powstrzymywał.
Wzięli kąpiel i udali się na ponowny " Dyżur" do szpitala.
Ula wychodząc z domu znów się rozpłakała.
- Kochanie nie płacz ! - uspakajał ją Marek.
- Jak ty wogóle możesz tak mówic ! - krzyczała Ula. - Nasza córka cierpi, a ty taki spokojny jesteś? Amóże ty nas wogóle nie kochasz?
- Uwierz, mi też jest trudno, ale staram się tego nie okazywac, staram się byc dla ciebie podporą, i jedyne czego bym nie chciał, to żebyśmy się teraz, w takim momencie, kłócili.
- Masz rację, przepraszam. Kłócąc się na pewno nikomu nie pomożemy.
- Ja też cię przepraszam.
Udali się do szpitala.
- Ulu, Marku - usłyszeli głos Jarka - Jesteście w porę, za godzinę wasza córka będzie miała operację. Jeśli chcecie to możecie ją odwiedzic.
- Jasne że chcemy.
Ula podeszła, pocałowała córkę w czoło. Marek wykonał ten sam gest i tym razem jednak się rozpłakał.
- Oliwio, Tatuś z Mamusią bardzo cię kochają. Teraz pójdziesz z wujkiem Jarkiem. Nie bój się on cię tylko zbada - mówił Marek do córki, która wyczuwając powagę całej sytuacji chciała rodziców pocieszyc i posłała im swój najsłodszy uśmiech.
- Ona chyba wyczuwa co się będzie działo i nie boi się niczego.
Wchodzi lekarz
- Jesteście gotowi? Musimy już zabrac Oliwię.- powiedział nie dając im czasu na odpowiedź.
Zabrał dziecko.
Ula mimowolnie wtuliła się w Marka i zaczęła głośno szlochac.
- Ciii, spokojnie - mówił - wszystko będzie dobrze.
" CZY OBY NA PEWNO?" - pytał się w myślac.
Operacja trwałą już bardzo długo. Gdy tylko Seba dowiedział się o chorobie dziewczynki, od razu z Viola przybył do szpitala.
Ula wypłakiwała się w ramiona Violi. A Marek żalił się Sebastianowi.
- Wszystko się uda - pocieszył go przyjaciel
- Stary, sam chciałbym w to wierzyc
- To zdanie powinno Brzmiec STARY SAM W TO WIERZE.
- No dobra, stary sam w to wierzę
- Teraz zdecydowanie lepiej.
Ulka i Violka :
- Ulka, kochana nie płacz-
- Postaram się
- Wiem, że ta sytuacja jest dla Ciebie trudna, ale bądź silna dla waszego dziecka, a już nie mówiąc o Marku
- Postaram się
- Starac to ty się możesz, lecz lepiej by było byc.
- Będę. - uśmiechnęła się lekko Ula
- i tak nastawiona mi się podobasz - skwitowałą Viola.
Z sali wyszedł lekarz:
- Doktorze co z nią?
- Będzie zdrowa? - posypały się pytania.
- Zapraszam do mojego gabinetu....
CO CHCE PRZEKAZAC IM LEKARZ? CZY ICH CÓRKA BĘDZIE ZDROWA? .... CIĄG DALSZY WKRÓTCE NASTĄPI....
Przepraszam, że tak długo nie dawałam oznak życia. Postaram się pisac częściej . Chociaż sama nie wierzę czasami w swoje obietnice, bo jak wiecie szkoła to częśc życia każdego z nas, a lekcje to jego druga połowa ;]. Ale mam nadzieję, że wy we mnie wierzycie i daci opinie i komentarze. Jak to mówią wiara czyni cuda. ;]
Pozdrawiam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)